To już nie spekulacje. Przymiarki europejskich przywódców do ograniczenia strat przy wyprowadzeniu Grecji ze strefy euro zatrzęsły rynkami. Rykoszetem dostaje też Polska. Euro kosztuje ponad 4,3 zł, a frank szwajcarski 3,6 zł. WIG stracił 2 proc. (na zdjęciu sala notowań GPW).
Zamieszanie wokół Grecji potęgują nieudane próby powołania tam nowego rządu. Greków najprawdopodobniej czekają w czerwcu kolejne wybory, które mogą pogrzebać plany cięć fiskalnych na poziomie zadowalającym UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To oznacza koniec pomocy, bankructwo Grecji i jej wyjście ze strefy euro.
Coraz więcej unijnych decydentów godzi się z takim scenariuszem. – Będzie to groźniejsze dla greckiej gospodarki niż dla strefy euro – przekonuje Jens Weidmann, prezes Bundesbanku. Wolfgang Schäuble, niemiecki minister finansów, przyznaje, że nie da się zmusić Aten, „by zostały". Według tygodnika „Der Spiegel" niemieckie Ministerstwo Finansów przygotowuje się już na ten wariant. Przewiduje nowe zastrzyki pomocy. Berlin chce, by złożyły się na to wszystkie kraje UE, czyli również Polska. Na razie nie wiadomo, ile może nas to kosztować.
Większość analityków uważa, że rynki nie zdyskontowały jeszcze wyjścia Grecji ze strefy. Możemy się spodziewać dalszych spadków. Euro poważnie będzie tracić wobec dolara i jena, czyli walut „bezpiecznej przystani".
To uderzy w złotego. Inwestorzy będą go wyprzedawać, pozbywając się bardziej ryzykownych aktywów. Dojdzie także do odpływu kapitału z naszego rynku i tracić będzie giełda. Więcej zapłacimy za obsługę długu. Rentowność polskich obligacji może zbliżyć się do wysokich poziomów z 2009 r. Jeśli rynkowe zawirowania pogłębią recesję w Europie, odczują to także eksporterzy i firmy związane z zagranicznymi rynkami. Wtedy czeka nas kolejna fala kryzysu.