Optymizm, jaki od kilku miesięcy panuje na europejskich rynkach, analitycy na ogół tłumaczą lipcową zapowiedzią prezesa EBC Mario Draghiego, że zrobi wszystko co konieczne, aby uratować strefę euro. We wrześniu poparł tę zapowiedź ogłaszając program warunkowego skupu obligacji zadłużonych państw eurolandu (OMT).
- Naszym zdaniem, poprawa nastrojów dawno już przestrzeliła swoje fundamentalne podstawy i była częściowo napędzana nierealistycznymi oczekiwaniami co do możliwości europejskich decydentów oraz tempa wzrostu gospodarczego, oraz płynnością na rynkach i coraz bardziej panicznym poszukiwaniem stóp zwrotu – napisał Buiter w nocie do klientów banku.
Jak dodał, ożywienie w światowej gospodarce – a w europejskiej w szczególności – jest kruche. – Najlepszym słowem na określenie trwającej od lata 2012 r. boomu na rynkach strefy euro jest bańka, która pęknie w sobie tylko znanym momencie, choć trzeba przyznać, że obfitość płynności potrafi długo utrzymać bańki w powietrzu – dodał ekonomista, który w ostatnich latach jest znany z pesymistycznych prognoz pod adresem eurolandu.
Buiter przyznaje, że sytuacja fundamentalna w gospodarce jest w pewnym stopniu kształtowana przez nastroje inwestorów. Ich optymistyczne oczekiwania mogą więc działać na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. - Nieodwracalne lub trudne do odwrócenia decyzje, dotyczące wydatków kapitałowych, formowania kapitału ludzkiego, wydobycia surowców itd. są motywowane subiektywnymi oczekiwaniami i nastrojami, przez co rozróżnienie między boomem uzasadnionym przez fundamenty oraz bańką jest nieco mgliste – napisał Buiter, były członek Komitetu Polityki Pieniężnej Banku Anglii.
Według głównego ekonomisty Citi, moc oczekiwań w kształtowaniu rzeczywistości nie jest jednak nieograniczona. Dlatego to, że w ocenie inwestorów ryzyko bankructwa któregoś z państw eurolandu zdecydowanie spadło, nie oznacza, że ryzyko to rzeczywiście się zmniejszyło.