Inwestorzy, którzy pod koniec 2011 r. kupowali złoto po cenie blisko 1,9 tys. dolarów za uncję, w piątek 12 kwietnia i poniedziałek 15 kwietnia mieli powody do zdenerwowania. W ciągu dwóch dni cena kruszcu spadła z 1560 dolarów do 1351 dolarów, czyli o blisko 15 proc. Od rekordu z jesieni 2011 r. złoto staniało już o blisko jedną trzecią.
Bezpośrednią przyczyną wyprzedaży surowca stała się sytuacja na Cyprze, a dokładniej nieoficjalne informacje, że tamtejszy rząd planuje pozbyć się swoich rezerw złota, by w ten sposób pozyskać środki na program ratunkowy dla cypryjskiej gospodarki. Doniesienia te zaczęły rodzić obawy, że wkrótce na podobne działania zdecydują się rządy Włoch, Hiszpanii czy Portugalii.
Ale wiele wskazuje na to, że był to tylko pretekst. Najwyraźniej część instytucji chciała po prostu wycofać się z inwestycji, by zamienić na gotówkę osiągnięte wcześniej (ale dotąd papierowe) zyski.
Możliwy dalszy spadek
Czy tak gwałtowna przecena złota to tylko głęboka korekta, czy mamy już do czynienia z bessą na tym rynku?
– Moim zdaniem potencjał do dalszego spadku cen na rynku złota cały czas jest bardzo duży – mówi Paweł Kordala, analityk rynków surowcowych w X-Trade Brokers Dom Maklerski. – Ostatnia wyprzedaż na długi czas podkopała wiarę wielu inwestorów w metale szlachetne. Co więcej, w samych funduszach ETF, które odpowiadają za ostatnią przecenę na rynku (w kwietniu pozbyły się 70 ton kruszcu), pozostaje ponad 2 tys. ton złota. Kiedyś inwestorzy będą musieli to złoto sprzedać, by mieć realne zyski. Dlatego prawdopodobieństwo powtórki takiej wyprzedaży, jaką obserwowaliśmy w ostatnich dniach, jest bardzo duże.