Rz: Wojna, bieda, głód, może i dyktatura – z tym wielu ludziom na Zachodzie kojarzy się Afryka subsaharyjska. Pan spogląda na nią inaczej.
Edward Miguel:
W ostatnich kilku latach wielu ludzi inaczej spojrzało na Afrykę. Ale typowe historyczne skojarzenie, zwłaszcza w ostatnich 30 latach, to: upadek gospodarczy, polityczna niestabilność i przemoc. Bo faktycznie te wszystkie zjawiska występowały, przez stulecia Afryka była najbiedniejszym regionem świata. Wizerunek kontynentu się zmienia od mniej więcej 15 lat, bo w Afryce następuje prawdziwa przemian, zarówno jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, jak i wolność polityczną. Biorąc pod uwagę oba zjawiska naraz - wzrost gospodarczy i demokratyzację - możemy mówić o nowej erze w afrykańskim rozwoju.
Kilka lat temu przewidywał pan, że Afryka będzie nowym tygrysem gospodarczym. Choć może to niewłaściwe słowo, bo tygrysy nie żyją w Afryce.
Powiedzmy, że lwem gospodarczym. Rzeczywiście taka była idea mojej książki: kiedyś biednym regionem świata była Azja, a przez ostatnie kilka dekad doświadczyła gigantycznego wzrostu. I w tytule pytałem: może teraz kolej na Afrykę, by rosła jak Azja, może jej czas nadszedł. Biedne społeczeństwa mają pewne gospodarcze zalety, przede wszystkim dużo niskich płac w przemyśle i górnictwie. Afryka subsaharyjska ma tę zaletę. Biedne kraje są bardzo konkurencyjne. I inwestowanie w nich jest korzystne pod warunkiem, że są stabilne politycznie.