Kilkanaście tysięcy złotych za przewiezienie do szpitala

Gdy na alpejskim stoku dojdzie do wypadku i potrzebny będzie transport oraz hospitalizacja, koszty sięgną 100 tys. zł. Można uniknąć pokrywania ich z własnej kieszeni. Wystarczy wykupić odpowiednią polisę. Tygodniowa kosztuje kilkadziesiąt złotych na osobę

Publikacja: 07.01.2010 00:25

Świetne warunki na stokach

Świetne warunki na stokach

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Złamane noga, ręka, żebra i obojczyk, zwichnięty bark, skradzione narty – każdemu może się to przydarzyć na stoku. Przed wydatkami, które mogą zrujnować domowy budżet niefortunnego narciarza, chroni odpowiednia polisa.

Pan Nowakowski, klient Mondial Assistance, wyjechał na narty do Zell Am See w Austrii. Na stoku podczas zjazdu przewrócił się. Trafił do szpitala. Przewieziono go tam helikopterem. Lekarz dyżurny stwierdził stłuczenia okolicy lędźwiowo-krzyżowej. Na szczęście nic nie zostało złamane. Pan Nowakowski został przetransportowany do szpitala we Wrocławiu.

A oto koszty udzielenia pomocy:

- pierwsza pomoc na stoku – 290 zł,

- helikopter ze stoku do szpitala w Zell Am See – 12 000 zł,

- ambulans z Zell Am See do Wrocławia – od 5000 do 6200 zł (ambulans wyjechał z Polski),

- w sumie – od 17 290 do 18 490 zł.

Gdyby pan Nowakowski nie był ubezpieczony, musiałby tyle zapłacić z własnej kieszeni.

W razie wypadku na nartach za granicą koszty pomocy są bardzo wysokie. Nawet drobne kontuzje mogą wiązać się z dużymi wydatkami. Na Słowacji za zwiezienie poszkodowanego do doliny płaci się 400 – 500 zł, we Francji za opatrzenie zwichniętej nogi nawet 400 euro. Jeśli ma się odpowiednie ubezpieczenie, koszty te pokrywa towarzystwo.

[srodtytul]Najpierw zgłaszamy się do NFZ[/srodtytul]

W krajach Unii Europejskiej, Islandii, Liechtensteinie, Norwegii i Szwajcarii Polacy poszkodowani w wypadkach mają prawo do korzystania ze świadczeń medycznych finansowanych przez te państwa w takim zakresie jak ich obywatele.

Dokumentem uprawniającym do leczenia za granicą jest Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ). Kartę tę otrzymamy w oddziałach Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), oczywiście pod warunkiem, że mamy prawo do ubezpieczenia zdrowotnego w Polsce (np. opłacamy składki zdrowotne).

Wyjeżdżając na narty za granicę, kartę EKUZ trzeba zabrać ze sobą. Karta ta jednak nie wystarczy. Po pierwsze dlatego, że nie obejmuje ona leczenia w prywatnych placówkach. Po drugie, w niektórych krajach usługi zdrowotne są częściowe odpłatne, a EKUZ uprawnia tylko do takiego finansowania wydatków, jakie przysługuje obywatelom danego kraju. Po trzecie, EKUZ gwarantuje pokrycie kosztów leczenia, ale nie obejmuje kosztów ratownictwa na stoku i transportu do Polski. Oprócz EKUZ dobrze jest zatem mieć ze sobą polisę.

[srodtytul]Wysokie koszty leczenia[/srodtytul]

Na ubezpieczeniu narciarskim nie warto oszczędzać, zwłaszcza że koszt zapewnienia sobie odpowiedniej ochrony nie jest duży, a wydatki mogą być rujnujące. Polisa – tak jak każdy produkt – gdy jest zbyt tania, powinna wzbudzić nasze podejrzenia. Nie oznacza to, że droga polisa zawsze jest dobra.

Nie należy kierować się wyłącznie ceną. Trzeba zapoznać się z zakresem ubezpieczenia. Ważna jest również wysokość sumy ubezpieczenia, bo po wypadku może się okazać, że nie wystarcza na pokrycie poniesionych przez nas wydatków, które często są nadspodziewanie wysokie.

Jeden z klientów Mondial Assistance pan Kowalewski miał niebezpieczny upadek w austriackim Sölden. Jego stan był na tyle poważny, że przetransportowano go helikopterem do szpitala. Na miejscu okazało się, że ma złamane żebra i obojczyk. Doznał też poważnych obrażeń wewnętrznych. Potrzebna była operacja. Hospitalizacja trwała prawie dwa tygodnie.

Gdyby nie polisa ubezpieczeniowa, pan Kowalewski musiałby ponieść następujące koszty:

- transport helikopterem ze stoku do najbliższego szpitala – 17 100 zł,

- hospitalizacja (13 dni) – 46 300 zł,

- operacja i badania w trakcie hospitalizacji (łącznie) – 30 500 zł,

- przyjazd do Sölden żony poszkodowanego (wraz z taxi z lotniska do hotelu) – 5100 zł,

- pobyt żony w hotelu (4 dni) – 900 zł,

- transport poszkodowanego ze szpitala na lotnisko – 1700 zł,

- w sumie – 101 600 zł.

Gdyby podobne uszkodzenia ciała były efektem zderzenia na stoku, a pan Kowalewski byłby sprawcą takiego wypadku, koszty mogłyby być nawet dwukrotnie wyższe. Pan Kowalewski musiałby bowiem wypłacić odszkodowanie innej osobie, która ucierpiała w wyniku kolizji na stoku. Roszczenia poszkodowanych zwykle wynoszą ok. 100 tys. zł.

[srodtytul]Pomoc po wypadku[/srodtytul]

Jeżeli wyjeżdżamy za granicę na narty lub snowboard, polisa powinna obejmować ubezpieczenie kosztów leczenia (KL), kosztów transportu, poszukiwania i ratownictwa górskiego, OC i assistance. Przydatne może być też ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) i sprzętu sportowego. Jeżeli na nartach będziemy jeździć w polskich ośrodkach, możemy zrezygnować z ubezpieczenia kosztów leczenia.

Przed wykupieniem polisy trzeba dokładnie przeczytać warunki ubezpieczenia, szczególnie te fragmenty, które dotyczą wyłączeń odpowiedzialności towarzystwa.

Ubezpieczenie KL gwarantuje zwrot wydatków związanych z nagłym zachorowaniem czy wypadkiem za granicą. Obejmuje wizytę u lekarza, pobyt w szpitalu, badania, operacje, zakup lekarstw. W ubezpieczeniu tym limit nie powinien być niższy niż 20 tys. euro.

Przyda się ubezpieczenie kosztów transportu. Dzięki niemu zapewnimy sobie pokrycie wydatków na transport z miejsca wypadku do szpitala, między szpitalami czy ze szpitala do domu. W skrajnym przypadku towarzystwo zapłaci za transport zwłok.

Ważnym składnikiem polisy jest ubezpieczenie kosztów ratownictwa górskiego. Poszukiwanie osoby porwanej przez lawinę czy z użyciem helikoptera to wydatek kilkunastu tysięcy złotych. W większości polis limit dotyczący kosztów ratownictwa wynosi ok. 5 tys. euro.

Ubezpieczenie NNW zapewnia świadczenie w razie złamania ręki, nogi czy innych uszkodzeń ciała. Na podstawie opinii lekarskiej ustalany jest stopień trwałego uszczerbku na zdrowiu i w zależności od sumy ubezpieczenia wyliczana jest wysokość odszkodowania. Jeśli więc zdecydujemy się na niską sumę ubezpieczenia (od niej zależy wielkość składki), świadczenie będzie małe.

[srodtytul]Gdy wyrządzimy szkodę[/srodtytul]

Na stoku nietrudno o zderzenie z innym narciarzem. Jeśli dojdzie do niego z naszej winy i wyrządzimy szkodę, będziemy zobowiązani do wypłaty odszkodowania, czyli pokrycia kosztów leczenia, rehabilitacji itp., oraz wypłaty zadośćuczynienia (rekompensaty za dolegliwości). Przed takimi wydatkami – w skrajnych przypadkach mogą one sięgnąć nawet kilkuset tysięcy złotych – uchroni nas ubezpieczenie OC. Eksperci radzą, żeby suma ubezpieczenia nie była niższa niż 40 tys. zł. To powinno wystarczyć przy standardowych szkodach majątkowych (np. zniszczenie sprzętu narciarskiego). Gdyby trzeba było pokryć koszty leczenia i rehabilitacji poszkodowanego, wtedy potrzebna byłaby suma ubezpieczenia nawet w wysokości 200 tys. zł.

Wartościowym dodatkiem, jedynie nieznacznie podnoszącym cenę polisy, jest assistance. Dzięki niemu można liczyć na pomoc w razie konieczności wezwania karetki czy przy umawianiu wizyty w specjalistycznej przychodni. Często ubezpieczonemu przysługuje opieka tłumacza lub wsparcie przy organizacji pomocy prawnej. Ma to szczególne znaczenie za granicą, kiedy konieczne jest skontaktowanie się z odpowiednimi służbami w nieznanym otoczeniu.

Ubezpieczenie sprzętu sportowego można potraktować jako nieobowiązkowy dodatek. Polisa przyda się, gdy zniszczymy sprzęt na stoku, ale nie zapewni ochrony, jeśli zostawimy narty bez opieki. A narciarze najczęściej tracą sprzęt wtedy, gdy pójdą się napić herbaty, coś zjeść czy skorzystać z toalety. Poza tym trzeba sprawdzić, czy polisa obejmuje wyposażenie dodatkowe, takie jak gogle albo kurtkę. Czasami sprzęt – zgodnie z ogólnymi warunkami ubezpieczenia (OWU) – to wyłącznie narty i deska do snowboardu. Limity najlepiej uzależnić od wartości sprzętu sportowego. Jeśli narty są warte 1000 zł, kupowanie ubezpieczenia z limitem 500 euro nie ma sensu.

[srodtytul]Trzeba gromadzić rachunki i dokumenty[/srodtytul]

Jadąc na narty, musimy mieć przy sobie polisę. Trzeba też zapisać np. w telefonie komórkowym numer do całodobowego centrum alarmowego.

W razie wypadku powinniśmy skontaktować się z centrum alarmowym i postępować zgodnie z otrzymanymi wskazówkami. Działanie na własną rękę może być przyczyną odmowy wypłaty odszkodowania. Oczywiście nie oznacza to, że z ubezpieczycielem nie można negocjować. Wiadomo, że towarzystwo – chcąc obniżyć swoje koszty – najchętniej zapakowałoby połamanego narciarza w gips i jak najszybciej wysłało go do Polski. Jeżeli jednak miejscowy lekarz zabroni transportu, nie musimy godzić się z zaleceniami ubezpieczyciela.

Konieczne jest gromadzenie wszystkich rachunków. Towarzystwo pokryje tylko udokumentowane koszty. Trzeba też zachować dokumenty związane z leczeniem, wyniki badań, kartę wypisową ze szpitala itp. Po powrocie do domu należy zgłosić szkodę w odpowiednim terminie wskazanym w ogólnych warunkach ubezpieczenia.

[ramka][srodtytul]Opinia: Agnieszka Walczak-Kuc, dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance[/srodtytul]

Każdego roku do naszego centrum operacyjnego napływają tysiące próśb od Polaków o interwencję i pomoc na stoku. W poprzednim sezonie narciarskim tylko w czterech alpejskich krajach: Austrii, Francji, Szwajcarii i Włoszech zanotowaliśmy ponad 3 tys. takich próśb. Najwięcej było wizyt lekarskich. Musieliśmy też zorganizować kilkanaście akcji ratunkowych z użyciem śmigłowca. Koszt takiej pomocy może wynieść nawet 100 tys. zł. W poprzednim sezonie narciarskim średnia wartość interwencji w tych krajach przekroczyła 3,1 tys. zł.

Za osoby, które wykupiły polisę, wszystkie koszty pokrywa ubezpieczyciel, pod warunkiem że polisa obejmuje dany rodzaj ryzyka, a sumy gwarancyjne są odpowiednio wysokie. Jeśli wybierzemy tanią polisę z niską sumą ubezpieczenia, może się okazać, że nie wystarczy ona na pokrycie wszystkich kosztów. Wtedy będziemy zmuszeni w nich partycypować. Podobnie stanie się, gdy nasza polisa nie będzie dotyczyć danego rodzaju ryzyka. Natomiast właściwie dobrane ubezpieczenie daje pewność, że nawet w najtrudniejszych okolicznościach otrzymamy pomoc, której koszty nas nie obciążą.

Każdego roku wielu polskich turystów wyjeżdża bez ubezpieczenia. Tymczasem polisa turystyczna na tygodniowy wyjazd kosztuje niespełna 65 zł na osobę. W porównaniu z możliwymi wydatkami nierzadko przekraczającymi kilkadziesiąt tysięcy euro jest to niewielki wydatek.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181787.html]Więcej o ubezpieczeniach podróżnych[/link][/b]

Złamane noga, ręka, żebra i obojczyk, zwichnięty bark, skradzione narty – każdemu może się to przydarzyć na stoku. Przed wydatkami, które mogą zrujnować domowy budżet niefortunnego narciarza, chroni odpowiednia polisa.

Pan Nowakowski, klient Mondial Assistance, wyjechał na narty do Zell Am See w Austrii. Na stoku podczas zjazdu przewrócił się. Trafił do szpitala. Przewieziono go tam helikopterem. Lekarz dyżurny stwierdził stłuczenia okolicy lędźwiowo-krzyżowej. Na szczęście nic nie zostało złamane. Pan Nowakowski został przetransportowany do szpitala we Wrocławiu.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy