The Wall Street Journal uznał tą niewielką transakcję za pionierską, stanowi bowiem wyłom, w pożerającej energię chińskiej ekonomice. Pokazuje, że jak się chce, to i w Chinach można wyemitować mniej dwutlenku węgla niż dopuszcza pozwolenie. A nadwyżkę sprzedać i na tym zarobić.

Trzy przedsiębiorstwa z Tiencin, wielkiego portu nad Morzem Żółtym i trzeciego co do wielkości miasta Chin (11,5 mln ludzi) potrafiły wygospodarować wolne kwoty emisji. Kupili je Amerykanie z Rosjanami za 73 tys. dolarów i zamienili na papiery wartościowe. Oferują je teraz na rynku przedsiębiorstwom, które chcą zwiększyć własne kwoty.

W 2005 r Chiny ogłosiły, że chcą w ciągu 5 lat zmniejszyć energochłonność swojej gospodarki o 20 proc. A do 2020 r zmniejszyć emisję szkodliwych substancji do atmosfery o 40 proc.

Na razie projekty pilotażowe, z pomocą których starano się ograniczyć emisje, wykorzystując wolny rynek, nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Nie wypalił np. pomysł giełdy emisjami siarki i siarczanów. Większe efekty przyniosły po prostu państwowe nakazy montażu filtrów.

Tiencin wyróżnia się tu na tle innych chińskich miast tym, że władzy rzeczywiście zależy na proekologicznych projektach i wspomaga swoje firmy. Jeżeli znajdą się chętni na papiery Citigroup i Gazpromu to rynek może się sam rozkręcić.