Od 17 czerwca banki będą stosować regulacje MiFID – unijnej dyrektywy w sprawie rynków instrumentów finansowych. MiFID pozwoli bankom świadczyć tzw. usługę nielicencjonowanego doradztwa.
Jak dowiedziała się „Rz”, część banków planuje wykorzystać to do proponowania klientom głównie funduszy z oferty towarzystwa inwestycyjnego z własnej grupy kapitałowej. To oznacza, że klienci niekoniecznie dostaną produkt najlepszy, ale raczej taki, który jest najbardziej dochodowy dla banku (przy produkcie „własnym” grupa nie dzieli się prowizjami z innymi firmami).
– To dość oczywiste, że w momencie, gdy będziemy mieć legitymację, by doradzić klientowi konkretny produkt, a nie tylko przedstawiać mu ofertę i ją scharakteryzować, najczęściej zaproponujemy mu fundusz TFI z naszej grupy. Z tego, co wiem, inne banki też tak będą robić – mówi „Rz” osoba z dużego banku.
Prawie wszystkie zapytane przez nas banki przyznają, że skorzystają lub poważnie rozważają skorzystanie z możliwości świadczenia doradztwa. Zarówno w segmencie klienta detalicznego, jak i private banking (dotąd niektóre instytucje obchodziły przepisy, doradzając zamożnym klientom np. poprzez inną spółkę). Ta usługa, przynajmniej według obecnych planów, ma być w każdym banku bezpłatna.
W ofercie dla klientów detalicznych prawie wszystkie banki mają jedynie fundusze z oferty własnych TFI. Tzw. otwartą architekturą mogą pochwalić się BRE i Deutsche Bank – głównie w segmencie klienta zamożnego. Ofertę kilku TFI (tzw. zarządzana otwarta architektura) proponują też klientom z grubymi portfelami Raiffeisen, Millennium i Citi Handlowy. To miało się jednak zmieniać. Jak pisaliśmy, w środowisku, także z udziałem nadzorcy, dyskutowano, jak zwiększyć konkurencję na rynku TFI.