Niewątpliwe jest to najlepszy dowód na to, że wbrew powszechnym narzekaniom powodzi się nam z roku na rok coraz lepiej.
Popatrzyłem jednak uważniej na owe 21 mld zł. W tej kwocie zawarty jest 22-proc. VAT oraz – średnio – około 10 proc. podatku akcyzowego. W sumie możemy więc przyjąć, że 7 mld zł (o 2 mld zł więcej niż w 2006 r.) wpłynie do kieszeni fiskusa w postaci obu podatków, aby między innymi pokryć zwiększone wydatki ujęte w projekcie budżetu na 2008 r. (przygotowanym przez ustępujący rząd PiS) przekazanym przez nowy rząd PO do Sejmu.
W efekcie więc obciążenie podatkiem osobistym (PIT) w kwocie około 30 mld zł powinno być uzupełnione co najmniej o dodatkową daninę w wysokości 7 mld zł wynikającą z tego, że społeczeństwu jako całości powodzi się lepiej. Zakupy samochodów osobowych to tylko część wydatków związanych z bogaceniem się społeczeństwa, a obłożonych ogromnymi daninami. Bo trzeba uwzględnić np. sprzęt RTV czy żywność. Wszędzie fiskus nas łupie. Im lepiej się nam powodzi, tym więcej płacimy, chociaż trzeba przyznać, że w systemie liniowym, a nie progresywnym (bez względu na wielkość wydatków stawki danin są identyczne). Z drugiej strony, już po wyborach, w których zwycięzcy zapowiadali i eliminację tzw. podatku Belki, i wprowadzenie podatku liniowego lub płaskiego, te zapowiedzi bardzo ucichły i odnoszę wrażenie, że zaczyna się odwrót na z góry upatrzone pozycje fiskalizmu tak charakterystycznego dla większości gabinetów po 1989 r.
Istnieje wiele sposobów na wprowadzenie efektywnego podatku liniowego, niekoniecznie jednym ruchem (na przykład rozłożonego w czasie), a bogacące się społeczeństwo z nawiązką wyrówna ewentualne „straty” w dochodach budżetowych z PIT innymi daninami związanymi ze wzrostem dobrobytu.Warto jednak pamiętać, że to samo społeczeństwo nie daruje kolejnych niedotrzymanych obietnic.
Autor jest niezależnym ekspertem ekonomicznym i członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na GPW