„Zasady UE nie dopuszczają żadnych ograniczeń i dyskryminacji w dostępie do rynku” – stwierdził Pawlak w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika „Kommiersant”. Odpowiedział w ten sposób na pytanie o możliwość dopuszczenia koncernów ze Wschodu do prywatyzacji polskich spółek energetycznych. Wicepremier zapewniał, że polski rząd „przestrzega pełnej otwartości w sprawach prywatyzacji”. Podkreślił przy tym, że dyrektywy unijne nakazują rozdzielenie produkcji i dystrybucji energii.
Podobną opinię jak Kalinowski - że wypowiedź Pawlaka została źle zrozumiana - prezentuje eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Jacek Saryusz-Wolski. Nie dostrzega "niczego w tej wypowiedzi co można by krytykować. To jest po prostu przeinaczenie, czy zła interpretacja słów premiera Pawlaka". Zapowiedział w TVN24, że będzie "bronił premiera Pawlaka". - On powiedział, że nie będziemy dyskryminować, a niedyskryminowanie jest kanonem międzynarodowych stosunków gospodarczych, w tej sprawie będziemy się stosować do ogólnej linii unijnej. Chodzi o rozdzielenie dystrybucji i dostaw, chodzi o standardy dostaw energetycznych - podkreślił europoseł.
Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (LiD) przypomniał podczas dyskusji w radiowej Trójce, że premier Donald Tusk zapowiadał w expose przyspieszenie prywatyzacji "przedsiębiorstw strategicznych". Według niego, ze strony rządu "pada za dużo deklaracji". Jego zdaniem deklaracje pokazują, że mamy do czynienia z chaosem i brakiem planu - szczególnie w relacjach z Moskwą.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Robert Draba uznał, że najistotniejszą kwestią jest sam fakt dopuszczenia możliwości prywatyzowania firm polskich, które są podstawowym elementem kreowania polityki energetycznej. - Tu już nieważne kto to kupi, tylko chodzi o to, że dopuszczamy taką możliwość - powiedział. Dodał, że "jest pewien zakres, którego w ogóle nie powinniśmy dotykać, bowiem kształtowanie polskiej polityki energetycznej będzie wtedy niemożliwe".