Ostrożnie z akcjami, czas na obligacje

Od lutego 2006 r. do końca stycznia tego roku, inwestując w akcje, można było zarówno sporo zarobić, jak i stracić

Aktualizacja: 06.02.2008 16:40 Publikacja: 06.02.2008 00:40

Ostrożnie z akcjami, czas na obligacje

Foto: Rzeczpospolita

Spośród ponad 200 spółek notowanych na naszej giełdzie 141 przyniosło zyski (inwestycje jednorazowe). Szczególnie dobrze wypadły akcje najmniejszych firm wchodzących w skład indeksu sWIG80. Przez dwa lata wartość tego wskaźnika wzrosła o 102 proc. W tym samym czasie WIG20 zyskał zaledwie 4,6 proc.

Gdybyśmy jednak systematycznie co miesiąc inwestowali określoną kwotę w poszczególne akcje, zarobilibyśmy tylko w 87 na 217 poddanych analizie spółek. Przez półtora roku wartość naszych inwestycji rosła, ale gdy mieliśmy już w akcjach dużo pieniędzy, kursy zaczęły spadać. Teraz wiadomo, że pierwszym ostrzeżeniem była mocna korekta na globalnych rynkach w lipcu i sierpniu 2007 r. Po niej co prawda na giełdy powróciły zwyżki. WIG20 w październiku zanotował rekord wszech czasów, ale pozostałe indeksy, w tym WIG, nie zdołały przekroczyć poziomu z początku lipca 2007 r. Przez ostatnie sześć miesięcy – jak teraz widać – dokupywanie akcji w większości przypadków jedynie powiększało straty. Najgorszy okazał się styczeń; tak źle na naszej giełdzie nie było od 13 lat.

Styczniowy zimny prysznic miał duży wpływ na wyniki funduszy inwestujących w akcje. Przez jeden miesiąc wartość jednostek funduszy akcyjnych spadła średnio o ponad 13 proc. (fundusze lokujące na rynku polskim) i o prawie 11 proc. (akcji zagranicznych). Zmniejszyło to znacząco wyniki inwestycji jednorazowych, ale nadal około 50-proc. zysk z funduszy małych i średnich spółek DWS, ING czy Legg Mason trzeba uznać za bardzo dobry (przypomnijmy, że wartość sWIG80 podwoiła się).

Systematyczne inwestycje w fundusze mocno rozczarowały. Ci, którzy co miesiąc kupowali jednostki funduszy akcyjnych, zrównoważonych lub stabilnego wzrostu, w najlepszym razie wyszli na zero (ale po uwzględnieniu inflacji: 1,4 proc. w 2006 r. i 4 proc. w 2007 r., ponieśli straty). Nic nie dała dywersyfikacja portfela polegająca na lokowaniu pieniędzy poza granicami kraju. Systematyczne kupowanie jednostek funduszy akcji zagranicznych zakończyło się średnią stratą w wysokości 15 proc. Pół biedy, gdy walutą rozliczeniową był dolar lub euro. Jeśli natomiast był to złoty, straty dochodziły do 25 proc.

Tylko niektórym funduszom obligacji i rynku pieniężnego udało się uchronić oszczędności klientów przed inflacją. Ich wyniki w większości przypadków odpowiadają stopom zwrotu z obligacji skarbowych. Najlepsze papiery dłużne pozwoliły zarobić średnio 3,6 proc. (inwestycje systematyczne) i 8,3 proc. (jednorazowe). Obecnie rentowność niektórych obligacji przekracza 6 proc., a giełdowe ceny papierów o stałym oprocentowaniu są niskie. Kto więc dysponuje wolną gotówką, powinien się zastanowić nad ulokowaniem jej w funduszach obligacji, tym bardziej że inwestycje w akcje i fundusze akcyjne są obecnie bardzo ryzykowne.

Sensowną strategią może się okazać systematyczne dokupywanie akcji wybranych spółek. Dla przeciętnego inwestora wyselekcjonowanie takich firm jest bardzo trudne. Można się więc zdać na wiedzę specjalistów i regularnie kupować jednostki funduszy akcyjnych, zrównoważonych lub stabilnego wzrostu, w zależności od tego, jakie ryzyko akceptujemy. Jeśli nawet dekoniunktura na giełdzie potrwa dwa lata (tak jak to bywało w przeszłości), pod koniec tego okresu będziemy dysponować sporym portfelem tanio kupionych jednostek czy akcji.

Poprawa nastrojów na światowych giełdach zdaniem części analityków może być zapowiedzią dłuższego trendu i zachęcać do ponownego zwiększenia udziału akcji w portfelach. Ale sytuacja nadal jest niestabilna. Dlatego obecnie portfel budowany na ponad dwa lata powinien się składać w 50 proc. z lokat bankowych, obligacji i produktów strukturyzowanych, w 20 proc. z inwestycji antyinflacyjnych (złoto, nowa energia, agralne), w 20 proc. z akcji (spółki z sektorów odpornych na dekoniunkturę, zaspokajające podstawowe potrzeby konsumenckie, zajmujące się ochroną zdrowia itp.). 10 proc. oszczędności proponuję zainwestować w to, co sprawi przyjemność (np. w dzieła sztuki).

Jeśli inwestujemy na 2 – 3 lata, akcje powinny stanowić około jednej trzeciej portfela. Przy dłuższym okresie, 5 – 10 lat, i akceptacji wysokiego ryzyka zdecydowanie najlepsze są inwestycje w akcje. W ciągu ostatnich 80 lat amerykański indeks S&P500 rósł średnio o 9,8 proc. rocznie, podczas gdy inwestycja w amerykańskie bony skarbowe przyniosła 3,87 proc.; było to niewiele powyżej stopy inflacji. Akcje mogą oczywiście przynieść straty, jeśli zainwestujemy w momencie, kiedy na rynku spółki są istotnie przewartościowane. Tak było w 2000 r. Przewartościowanie bądź niedowartościowanie firm w długim terminie ma według mnie dużo większy wpływ na wynik niż sytuacja gospodarcza. Warto zwrócić uwagę na relację między wartością rynkową spółek a osiąganą przez nie sprzedażą. Szczególna ostrożność zalecana jest wtedy, gdy wartość tego wskaźnika przekracza 1,5. W USA, Europie, w tym również w Polsce, jest on na ogół poniżej tego poziomu, natomiast znacznie wyższy jest w Chinach i Indiach. W inwestowaniu szczególnie groźne jest sugerowanie się modą. Często modne spółki są mocno przewartościowane. Tak było ze spółkami japońskimi w latach 80., firmami internetowymi pod koniec ubiegłego stulecia, spółkami z krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) czy wreszcie z polskimi małymi spółkami oraz firmami deweloperskimi.

Wszystkie inwestycje rozpoczęliśmy dwa lata temu, 1 lutego 2006 r. Pod koniec stycznia 2008 r. podsumowaliśmy efekty. Zyski lub straty osiągnięte w wyniku systematycznego oszczędzania (co miesiąc) nie pokrywają się z wynikami jednorazowych inwestycji. Jest to skutek dwóch czynników. Po pierwsze, w przypadku inwestycji jednorazowej przez dwa lata pracowała od razu cała kwota (a nie rosnąca co miesiąc), co jest szczególnie ważne przy lokatach przynoszących zysk w postaci odsetek. Po drugie, w przypadku akcji i funduszy inwestujących w akcje duże znaczenie mają zmiany kursów na giełdzie – wyniki zależą od ceny akcji w dniu rozpoczęcia i podsumowania inwestycji.

Inwestowaliśmy w papiery notowane na giełdzie: trzyletnie (TZ), dziesięcioletnie o zmiennym oprocentowaniu (DZ), dziesięcioletnie i dwudziestoletnie o stałym oprocentowaniu (DS, WS), pięcioletnie (PS i SP) oraz dwuletnie zerokuponowe (OK). Kupowaliśmy też obligacje oszczędnościowe w sieci PKO BP: dwuletnie (DOS) i czteroletnie (COI). Cyfry występujące po literach oznaczających obligacje wskazują na miesiąc i rok wykupu papieru (określeń tych użyliśmy na wykresie). Za otrzymane odsetki nabywaliśmy kolejne obligacje. Zyski z papierów notowanych na giełdzie są wyliczone po uwzględnieniu prowizji maklerskiej. Przyjęliśmy, że przy zakupie prowizja wynosi 1 proc. wartości transakcji. Obliczenia uwzględniają należne odsetki.

Wyliczyliśmy zyski ze wszystkich akcji dostępnych na warszawskiej giełdzie przed dwoma laty. Na wykresie przedstawiliśmy zyski z inwestycji w akcje dwudziestu największych spółek giełdowych. Założyliśmy, że kupując akcje, płacimy prowizję maklerską w wysokości 1 proc.

Jednostki uczestnictwa w funduszach kupowaliśmy po maksymalnych cenach sprzedaży obowiązujących danego dnia. Bieżącą wartość portfela obliczyliśmy, mnożąc liczbę jednostek przez ich wartość. Uwzględniliśmy też koszt umorzenia jednostek. Na wykresie przedstawiliśmy wyniki tylko tych funduszy, które – w ramach danej grupy – osiągnęły najwyższe i najniższe zyski (ewentualnie straty). Analizowaliśmy wyniki tylko tych funduszy, które istniały na naszym rynku dwa lata temu.

Oprocentowanie lokaty złotowej (rocznej, którą odnowiliśmy na nowych warunkach) ustaliliśmy na podstawie średnich stawek w 20 największych bankach. Zyski obejmują wszystkie należne odsetki.

Dolary i euro kupowaliśmy i sprzedawaliśmy w kantorze. Trzymaliśmy je na rachunku awista w banku (chcieliśmy uniknąć komplikacji z zakładaniem, a zwłaszcza likwidowaniem lokat terminowych).

a. sz.

Spośród ponad 200 spółek notowanych na naszej giełdzie 141 przyniosło zyski (inwestycje jednorazowe). Szczególnie dobrze wypadły akcje najmniejszych firm wchodzących w skład indeksu sWIG80. Przez dwa lata wartość tego wskaźnika wzrosła o 102 proc. W tym samym czasie WIG20 zyskał zaledwie 4,6 proc.

Gdybyśmy jednak systematycznie co miesiąc inwestowali określoną kwotę w poszczególne akcje, zarobilibyśmy tylko w 87 na 217 poddanych analizie spółek. Przez półtora roku wartość naszych inwestycji rosła, ale gdy mieliśmy już w akcjach dużo pieniędzy, kursy zaczęły spadać. Teraz wiadomo, że pierwszym ostrzeżeniem była mocna korekta na globalnych rynkach w lipcu i sierpniu 2007 r. Po niej co prawda na giełdy powróciły zwyżki. WIG20 w październiku zanotował rekord wszech czasów, ale pozostałe indeksy, w tym WIG, nie zdołały przekroczyć poziomu z początku lipca 2007 r. Przez ostatnie sześć miesięcy – jak teraz widać – dokupywanie akcji w większości przypadków jedynie powiększało straty. Najgorszy okazał się styczeń; tak źle na naszej giełdzie nie było od 13 lat.

Pozostało 85% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko