Niespełnione irackie kontrakty

Bilans polskiej operacji w Iraku jest niekorzystny. Zamiast obiecywanych miliardów dolarów nasze firmy zdobyły kontrakty na 410 mln dolarów.

Aktualizacja: 20.03.2008 01:52 Publikacja: 19.03.2008 21:00

Niespełnione irackie kontrakty

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Równo pięć lat temu zaczęła się amerykańska ofensywa w Iraku. Nasz udział w tej wojnie kosztował niecałe 800 mln zł. W tym czasie jedynie 20 polskich firm uzyskało zamówienia na dostawy do tego kraju towarów za 410 mln dol.

Pięć lat temu nasze firmy liczyły, że zarobią w Iraku miliardy dolarów. Podawano nawet kwotę 2,2 mld dol., ale nigdy nie doszło do tak dużych transakcji. Polska była jednym z trzech pierwszych krajów, które wsparły Amerykanów. Pozostałe dwa to Wielka Brytania i Australia. Potem koalicja się rozszerzyła, ale według ówczesnych ustaleń odbudowywać Irak za pieniądze z pomocy amerykańskiej i wpływy z eksportu irackiej ropy mieli tylko koalicjanci.

Dziś wiadomo, że najwięcej zyskali Amerykanie. Lwią część kontraktów (wartych ponad 10 mld dol.) zgarnął Halliburton, firma, która należała wcześniej do wiceprezydenta USA Dicka Cheneya, oraz Bechteli, gdzie pracuje b. sekretarz stanu USA George Schultz. Doskonale poradzili sobie również Brytyjczycy, podpisując kontrakty o wartości 4,4 mld dol. Zyski z irackiej wojny będą dla nich jeszcze większe, bo brytyjskie i amerykańskie koncerny naftowe uzyskały dostęp do nieeksploatowanych jeszcze irackich złóż. Ponadmiliardowe kontrakty, m.in. na odbudowę kraju, otrzymały także firmy chińskie i irańskie, których w koalicji nie było.

Zdaniem Romana Baczyńskiego, który jako szef państwowego Bumaru negocjował kontrakt w Iraku, polskie firmy miały szanse na zamówienia za 2,25 mld dolarów, gdyby znalazły się na tworzonych w Waszyngtonie listach preferencyjnych dostawców. Ostatecznie sięnie znalazły, i – jak dotąd – skończyło się na 410 mln dol. Zabrakło też działań ze strony polskich organizacji przedsiębiorców.

– Polskie firmy budowlane straciły zainteresowanie Irakiem. Po pierwsze, chcieliśmy tam wchodzić po odniesieniu zwycięstwa militarnego. A to zwycięstwo jest dyskusyjne. Tam wciąż jest niebezpiecznie, wybuchają bomby, giną ludzie. Odpowiedzialna firma nie wyśle tam swoich ludzi, gdy nie ma odpowiedniego zabezpieczenia. Nie wyśle nawet sprzętu – twierdzi Marek Michałowski, prezes Budimeksu. – Po drugie, zmieniła się sytuacja na polskim rynku. W tej chwili jest tak dużo pracy, że nie musimy szukać kontraktów w Iraku.

Dlatego większość polskich dostaw to sprzęt wojskowy. – Przynajmniej trzy firmy: Fabryka Broni w Radomiu, AMZ w Kutnie i Zakłady Mechaniczne Tarnów rozwinęły się i utrzymały na rynku dzięki kontraktowi irackiemu koordynowanemu przez Bumar – ocenia Roman Baczyński. Za 410 mln dol. koncern dostarczył do Bagdadu m.in. 150 tys. karabinków Beryl oraz pistoletów P99, sprzęt logistyczny i pojazdy, w tym 600 dzików z AMZ Kutno. Około 75 proc. zamówionego przez Irak sprzętu pochodziło z polskich firm, resztę kupiono za granicą, ale Bumar i tak na tym zarobił.

– Dostawy do Iraku rozwiązały nam na rok kwestię przestojów w I kwartale roku, gdy budżet nie zamawia broni dla policji i wojska. Zdecydowanie też poprawiły nasz wizerunek na świecie, bo sprawdziły się nasze P99 i glauberyty – uważa Zygmunt Osóbka z Fabryki Broni Radom.

Kutnowskie zakłady AMZ w tym miesiącu wysyłają do Iraku ostatnią partię z 600 samochodów opancerzonych Dzik. – Dzięki tym zamówieniom mogliśmy zacząć budować własne pojazdy, takie jak Tur i Żubr, a nie tylko robić zabudowy na zamówienia – wyjaśnia Jarosław Stachowski, wiceprezes AMZ Kutno.

Spółka mogła się rozwinąć także dlatego, że na poczet zamówień dostała przedpłaty i inwestycji nie prowadziła na kredyt. Beata Jurczak, wiceprezes LZPS Protektor, producent obuwia, przyznaje, że obroty spółki z tytułu sprzedaży trzewików tropikalnych dla żołnierzy pełniących służbę w Iraku to średnio 1 mln złotych rocznie, czyli ponad 1 proc. zeszłorocznych wpływów spółki. W ten model wyposażani są także inni żołnierze pełniący służbę w warunkach pustynnych.

Na trudności z realizacją podpisanych już kontraktów skarżą się również Czesi. Ale Technoexportowi, b. centrali handlu zagranicznego, udało się dostarczyć wyposażenie dla rafinerii w Bagdadzie i Basrze. Wartość tych dostaw to 110 mln euro.

Czesi doskonale pamiętają, że ponad 70 proc. irackich rafinerii wybudowały ich firmy. To dlatego Inkeon Group wynegocjował kontrakt na budowę cementowni o wartości 328 mln euro. Josef Huszek, prezes Inkonu, uważa, że jego firmie pomogły dawne kontakty. Rośnie też czeski eksport do Iraku. W 2006 r. wart był 22 mln dol., w 2007 już 76 mln, w tym roku ma się podwoić.

Nadzieje gospodarcze związane z naszą obecnością militarną w Iraku były bardzo duże. Często jednak politycy przedstawiali je w sposób nieracjonalny. Były same deklaracje, ale zarządowi grupy Lotos nigdy nie przedstawiono żadnych konkretnych propozycji dostępu do ropy naftowej. To dla polskiego sektora naftowego nie jest już rejon zainteresowań.

Robimy, co możemy, żeby pomóc naszym przedsiębiorcom. Zorganizowaliśmy już dwie misje biznesowe do Iraku, bo najlepsze są bezpośrednie kontakty. Promujemy nasze firmy na organizowanych w tym kraju targach. Udało nam się załatwić kontrakty w przedsięwzięciach finansowanych przez Irakijczyków. Ale jeszcze długo trzeba poczekać, aby nasze kontakty były tak dobre jak przed interwencją koalicji.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy