Mrożące krew w żyłach historie firm, które straciły na instrumentach pochodnych związanych z kursami walut, mogą odstraszać od stosowania takich instrumentów. Na liście poszkodowanych, których straty idą w miliony złotych, są już m.in. Ciech, Ropczyce, spółki z grup Rafako i PPWK. Kolejne przykre niespodzianki mogą zostać ujawnione przy okazji publikacji rocznych raportów firm stosujących takie instrumenty czy obsługujących je banków.
Tymczasem eksperci są zgodni – z opcji walutowych warto korzystać. W głośnych ostatnio wpadkach nie zawiniły bowiem opcje, tylko niewłaściwy dobór strategii i nadmierne ryzyko.
Część firm, zamiast zabezpieczać kurs, po jakim rozliczą przepływy ze swojej podstawowej działalności, robiła coś przeciwnego – używała tych instrumentów do spekulacji na kursie walutowym. Trudno dziś rozstrzygać, jaką część winy za obecne kłopoty ponoszą sami przedsiębiorcy, którzy założyli, że złoty nie może się radykalnie osłabić, a jaką bankowi sprzedawcy tych produktów, którzy nie przedstawili rzetelnie ryzyka.
[srodtytul]Najbardziej przydaje się eksporterom[/srodtytul]
Jednak te wpadki nie zmieniają generalnej zasady: dobrze dobrana strategia zabezpieczająca naprawdę zabezpieczy, i to niezależnie od tego, co będzie się działo z kursami walutowymi. A na tym rynku spokoju oczekiwać nie należy. Analitycy zgodnie przewidują, że przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy duże skoki wartości złotego będą na porządku dziennym.