Zdaniem Aleksandra Rejmana z z firmy konsultingowej Tillinghast z Kolonii wzrost wartości składek jest astronomiczny, jednak ogromną część rynku polis na życie stanowią produkty będące ubezpieczeniem tylko z nazwy. De facto firmy sprzedają lokaty opakowane w polisy, pozwalające uniknąć podatku od zysków kapitałowych. – Przypis składki z tego tytułu nie ma specjalnego przełożenia ani na aktualne, ani na przyszłe wyniki finansowe branży, nie wpływa też na wielkość firm ubezpieczeniowych i ich rozwój – wyjaśnia.
I rzeczywiście – wynik finansowy ubezpieczycieli na życie był jednak niższy o niemal jedną czwartą od wyniku za rok 2007. – Można więc mówić o efekcie pustej składki, która nie wpływa na wyniki firm – mówi Marcin Krzykowski z firmy Milliman, specjalizującej się w konsultingu dla ubezpieczeń na życie.
Duże rozbieżności w dynamice składki i zysku widać m.in. w PZU, CU, ING, Warcie czy Aksie.
Rynek ubezpieczeń na życie w Polsce staje się bardzo trudny. Pozyskanie nowych klientów kosztuje coraz więcej, co przekłada się na gorszy wynik techniczny branży (pokazuje on, jak firmy zarabiają na działalności czysto ubezpieczeniowej, bez uwzględniania przychodów z inwestycji). Z naszej analizy wynika, że w sześciu firmach wynik ten w minionym roku się pogorszył.
– Znaczny spadek przychodów z lokat to efekt dekoniunktury na rynkach kapitałowych – argumentuje Andrzej Klesyk, prezes PZU SA. – Mimo to nie straciliśmy ani złotówki – dodaje. Grupa PZU wypracowała w minionym roku 2,34 mld zł zysku netto, tj. o 35 proc. mniej niż rok wcześniej. Prezes Klesyk nie chciał jednak ujawnić, jaka będzie rekomendacja dla walnego zgromadzenia w sprawie dywidendy. Zarząd zbierze się w tej sprawie 19 marca. – Mój pogląd jest taki, że lepiej jest mieć więcej niż mniej – ujawnia.