Prawie przez cały dzień handel na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych odbywał się w sennej atmosferze. WIG20 po niezłym otwarciu szybko spadł w okolice zamknięcia sesji piątkowej, gdzie pozostawał praktycznie przez cały dzień.
Inwestorzy, którzy jeszcze w ubiegłym tygodniu mieli wyraźną ochotę na wyprowadzenie indeksu powyżej tegorocznego szczytu, w poniedziałek stali się bardziej ostrożni. Do zakupów nie zachęciły ich nawet niezłe nastroje na rynkach zachodniej Europy, gdzie ceny akcji rosły po około 1 proc.
Rynek ożywił się dopiero po otwarciu notowań w USA. Wzrost indeksu S&P500 o ponad 1 proc. uaktywnił popyt w Warszawie, choć sądząc z poziomu obrotów, euforii nie wywołał. Obroty akcjami wyniosły bowiem zaledwie 1,1 miliarda złotych, co oznacza, że aktywność inwestorów na rynku mierzona tym wskaźnikiem była najniższa od połowy września.
Ostatecznie WIG20 na koniec dnia zyskał 0,7 proc. To niewiele, zważywszy na fakt, że jeszcze przed zamknięciem sesji w Warszawie na Zachodzie zwyżki sięgały już prawie 2 proc. Rynek pozostał jednak wysoko i niewykluczone, że inwestorzy jeszcze raz spróbują zaatakować tegoroczne maksima. Koniec kwartału może być dobrym do tego pretekstem.
Wśród największych firm wyróżniły się akcje obu koncernów paliwowych. Wzrost kursu PKN Orlen można uzasadnić podwyższeniem ceny docelowej przez Goldman Sachs do 36 zł. W przypadku grupy Lotos o wyjaśnienie zwyżki jest już trudniej. Tu pojawiła się bowiem niekorzystna rekomendacja „sprzedaj” wydana przez Erste Bank.