[b]Jak pan ocenia obecną politykę historyczną?[/b]
Z powstania warszawskiego, czyli z największej klęski, robi się wielkie zwycięstwo. Bohaterstwo powstańców trzeba uczcić. Ale w ciszy. W zadumie. A na co dzień powinniśmy budować metro i autostrady.
[b]Podoba się panu, że Niemcy piszą swoją historię na nowo?[/b]
Broń nas, panie Boże, przed nimi. Nie lubię Niemców i nie ufam im. Wiem, że to kulturalny i wykształcony naród. Ale widziałem uprzejmych Niemców, którzy z uśmiechem na ustach zabijali dzieci. Śnią mi się rozmowy z gestapowcami. Nawet po latach mogę opisać każdy szczegół.
[b]Od kiedy mamy wolność, elity polityczne skaczą sobie do gardeł.[/b]
Nie tylko skaczą, ale i kombinują, jak zbić kasę. Jak tylko zostałem posłem, zrozumiałem, że dobrym politykiem może być tylko ostatni sku... albo idiota.
[b]Jak ocenia pan Lecha Wałęsę?[/b]
Trzeba go opisać i zostawić w spokoju. Papierów nie ma co szukać, bo choć były, to się ich nie znajdzie. A swoją rolę odegrał. Nie tylko on. Było wielu innych. Jestem wrogiem czczenia jakichkolwiek zasług. Jak się żyje i pracuje w społeczeństwie, ma się wobec niego obowiązki.
[b]Co pan sądzi o młodszych reżyserach i aktorach?[/b]
Kiedy zobaczyłem "Bzika tropikalnego" Grzegorza Jarzyny, uznałem, że zrobił coś nowego, a to trudne. Widziałem kolejne spektakle, w tym "Teoremat", i myślę, że dołuje. Ale i tak uważam, że jest najzdolniejszy. "(A)polonia" Krzysztofa Warlikowskiego nie podoba mi się, ale to niewątpliwie zdolny reżyser. Zdolnym chłopcem jest Borys Szyc.
[b]Widział go pan w filmie "Wojna polsko-ruska"?[/b]
Tak. A polski teatr mnie martwi, bo naśladuje niemiecki. Chłód, zimno i brak poczucia humoru. Mówiąc językiem niemieckich żartów – zatwardzenie. Wolę Rosjan. Czechow to ideał. Od starego doktora z prowincji zawsze dowiaduję się czegoś nowego o ludziach.
[b]Zrezygnował pan z grania w "Tangu" Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym. Dlaczego?[/b]
Nie gram w sztukach, które według mnie są komediami, a reżyser uważa, że to tragedie.
[b]Jak pan tłumaczy popularność tańca towarzyskiego?[/b]
Nie wymaga myślenia.
[b]Zdążył się pan pożegnać z Gustawem Holoubkiem?[/b]
Prosił nas, żeby go nie męczyć.
[b]W swojej książce więcej miejsca poświęcił pan Tadeuszowi Łomnickiemu.[/b]
Bo się z nim przyjaźniłem. Z Gustawem bywało różnie. Tadzio nie był lubiany w środowisku, ale dawałem sobie z nim radę. Dobrze nam się rozmawiało. Wiedział o teatrze wszystko. I myślał o nim trzeźwo. Gucio lubił sobie poromantyzować. Teatr wydawał mu się lepszy, niż jest w istocie. Przypisywał mu misję. Łomnicki wznosił się w najwyższe sfery ducha, a za chwilę mrugał cynicznie okiem. Miał dystans.
[b]Istnieje jeszcze loża szyderców – pana i Tadeusza Konwickiego?[/b]
Pozostał stolik i Tadzio jako strażnik pamięci. Nie ma Holoubka i zabrakło pewnej barwy, a nikt nowy nie przybywa. Magiczne miejsca znikają.
[b]Jak pan spędzi 1 listopada?[/b]
Będę się szykował do jubileuszu 11 listopada. Urodziłem się bardzo patriotycznie. I jak każdy Polak pójdę na groby. Ale nie pod hasłem "gloria victis", tylko "carpe diem". W Internecie wyczytałem, że mój małżeński wybryk przywrócił wielu ludziom nadzieję. No to muszę dawać dobry przykład.