Strajk generalny jest odpowiedzią Greków na uzgodnienie przez strefę euro i Międzynarodowy Fundusz Walutowy z greckim rządem planu reform, który ten ostatni przeprowadzi. W zamian za cięcie wydatków o 30 mld euro w ciągu trzech lat Grecy dostaną kredyty o wartości 110 mld euro.
Pierwotnie strajk miał zacząć się dziś, ale po ogłoszeniu w niedzielę planu cięć Grecy wyszli na ulice dzień wcześniej. Już wczoraj pracę przerwali pracownicy sektora publicznego, którym rząd chce zamrozić płace i odebrać dodatkową płacę na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Wszystkich czeka podwyżka akcyzy i stawek VAT.
W Atenach i innych głównych miastach kraju protestowali nauczyciele. Razem z nimi ulicami szli wykładowcy akademiccy, pracownicy firm budowlanych, emeryci, pracownicy administracji oraz żołnierze. Ilias Iliopoulis, sekretarz generalny największego związku zawodowego sektora publicznego ADEDY, zapowiadał wczoraj, że demonstracje będą trwały przez cały maj.
Główne hasła protestujących, których według oficjalnych danych było ok. 4 tys., czyli o wiele mniej niż podczas demonstracji z kwietnia i maja, to: "Nigdy nie zapłacimy Unii Europejskiej i MFW", "Opodatkujmy bogatych" i "Wszyscy idźmy na ulicę".
Także wczoraj rankiem około 200 członków Komunistycznej Partii Grecji (KKE) przedostało się na Akropol i na murach zabytku rozwiesili transparenty po angielsku i grecku z napisem "Ludy Europy – powstańcie".