Według nowych zasad, transakcje krótkiej sprzedaży będzie można zawierać na akcjach 36 najbardziej płynnych spółek (w tym wszystkich z WIG20) i 40 obligacji skarbowych. Ich lista będzie aktualizowana cztery razy do roku. Wszystkie transakcje będą monitorowane, a zlecenia oznaczone. Gdyby w przypadku dużej aktywności transakcji krótkiej sprzedaży akcje zaczęły gwałtownie spadać, giełda będzie mogła zawiesić zlecenia. Krótka sprzedaż może zostać też zawieszona na wszystkich akcjach, jeśli WIG spadnie co najmniej o 3 proc. przy dużym obrocie akcjami dopuszczonymi do krótkiej sprzedaży. Tyle teorii.
– Jest wielce prawdopodobne, że jako pierwsi w Polsce zaoferujemy klientom możliwość zajmowania pozycji na spadek cen polskich akcji przez Internet – mówi Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający na Europę Środkową i Wschodnią City Index, które umożliwi przeprowadzanie transakcji na spadki polskich akcji już od 1 lipca.
W praktyce żaden dom maklerski nie zdążył z wprowadzeniem koniecznych zmian w systemach informatycznych. Jeden z nielicznych brokerów, który będzie udostępniał transakcji krótkiej sprzedaży, to Dom Inwestycyjny BRE, który wprowadził taka możliwość już dziesięć lat temu. Ale nawet on nie zdążył przygotować systemu informatycznego do prowadzenia krótkiej sprzedaży na nowych warunkach, tzn. bez wcześniejszego posiadania akcji na rachunku (nowe regulacje pozwalają, by papiery były zapisane na rachunku dopiero w dniu rozliczenia transakcji).
- W ubiegłym roku weszło w życie bardzo ogólne rozporządzenie wprowadzające nowe zasady krótkiej sprzedaży, nie zawierające właściwie żadnych zabezpieczeń. Na rynku pojawiały się sygnały, że zostaną wprowadzone bardziej szczegółowe regulacje, więc domy maklerskie zwlekały z przygotowaniami - mówi Michał Gawliński, zastępca dyrektora sprzedaży detalicznej DI BRE.
Zdaniem Krzysztofa Polaka, szefa Biura Maklerskiego Alior Banku i członka zarządu Izby Domów Maklerskich, zmiany dotyczące krótkiej sprzedaży niefortunnie zbiegły się w czasie z terminem wdrożenia wymogów MIFiD.