Sprawę ujawniła gazeta „Dieło” w Kijowie. „Ukraiński Naftohaz nie miał prawa unieważniać kontraktu z RosUkrEnergo (RUE) obowiązującego w latach 2005 – 2030. Według umowy pośrednik ma prawo dostarczać surowiec do ukraińskich i europejskich odbiorców do 2030 r. Co roku RUE miała dostarczać na granicę Rosji z Ukrainą 10 mld m sześc gazu. Opłata za tranzyt surowca miała stanowić 1,9 dol. za tys. m sześc. na 100 km” – napisał dziennik.
W latach 2006 – 2008 RUE pośredniczyła w dostawach gazu z Rosji na Ukrainę. Dostarczała surowiec także do Polski (2 mld m sześc. rocznie). W styczniu 2009 r. usunęła ją z rynku była premier Julia Tymoszenko, a Naftohaz przejął od RUE 11 mld m sześc. gazu. Zwrotu surowca zażądał współwłaściciel spółki, biznesmen Dmytro Firtasz, współpracownik ministra energetyki Ukrainy Jurija Bojki.
8 czerwca Sąd Arbitrażowy w Sztokholmie nakazał Ukrainie zwrot RUE odebranego gazu. Władze w Kijowie uznały, że wykonanie decyzji „jest niemożliwe”. Obarczyły winą Julię Tymoszenko. Służba Bezpieczeństwa wszczęła w tej sprawie śledztwo. Była premier tłumaczy, że Naftohaz „niepotrzebnie zgodził się z roszczeniami RUE”.
Eksperci w Kijowie mówią, że powrotu RUE oczekuje Jurij Bojko, który przyczynił się do tego, że spółka na Ukrainie w ogóle zaistniała.