Popularne już i w Polsce restauracje typu drive-thru w Ameryce zaczęły powstawać już w latach 40. XX w. W XXI w., gdy dobre samopoczucie klienta oraz szybkość obsługi są zdecydowanie najważniejsze, w Stanach – nie wysiadając ze swojego ukochanego samochodu – można załatwić niemal wszystko.
– Tak jest wygodniej, bezpieczniej i nie musisz tracić czasu na szukanie miejsca do parkowania – mówi „Rz” około 40-letni David Phillips, stojąc w kolejce do okienka w barze Wendy’s.
– Gdy moja rodzina ma ochotę na burgera, nigdy nie wysiadamy z samochodu. Również pieniądze z bankomatów od lat wypłacamy tylko z bankomatów drive-thru. Zresztą tego typu punktów jest tak dużo, że nie myślisz, by było to coś nietypowego i nie obchodzi mnie, co o tym mówią ekolodzy – dodaje David Phillips przez szybę swojego srebrnego jeepa grand cherokee.
O co chodzi z ekologami? Otóż od lat mówią oni o szkodliwości punktów drive-thru, przekonując, że dużo lepsze dla środowiska byłoby zaparkowanie auta i ustawienie się w tradycyjnej kolejce. Czekając z włączonym silnikiem na obsługę użytkownicy fast-foodów drive-thru spalają ponoć 50 mln galonów (ok. 189 mln litrów) benzyny rocznie.
Opłacani przez wielkie sieci naukowcy odpierają jednak te zarzuty, twierdząc, że jeśli doda się do siebie dodatkową emisję spalin podczas szukania miejsca na zatłoczonych parkingach i odpalania auta, to korzystanie z drive-thru jest nawet bardziej ekologiczne.