W dezyderacie, który trafi do premiera Donalda Tuska, posłowie stwierdzili, że są za sprzedażą 84,15 proc. akcji gdańskiej Energi Polskiej Grupie Energetycznej. Ta operacja między państwowymi spółkami da 7,5 mld zł wpływów do budżetu.
Za przyjęciem dezyderatu (autorstwa posłów PSL) głosowało dziesięciu posłów, jeden wstrzymał się od głosu. W głosowaniu nie brali udziału posłowie PiS. Opuścili oni posiedzenie, kiedy został przegłosowany wniosek ograniczający czas zadawania pytań przedstawicielom resortu skarbu do 1,5 minuty. Ale Marek Suski (PiS) ocenił wcześniej połączenie PGE i Energi jako pozytywne. Skrytykował za to sposób przeprowadzenia transakcji, który – jego zdaniem – wskazuje „na chęć wyciśnięcia finansów z PGE”.
Autorzy dezyderatu podkreślili m.in., że sprzedaż Energi PGE pozwoli zabezpieczyć interes narodowy Polski i konkurować PGE na unijnym rynku z narodowymi koncernami energetycznymi Francji i Czech.
Według Jana Burego, wiceministra skarbu, we wtorek rząd powinien zająć się zmianami w strategii dla branży energetycznej do 2030 r. Jak uzasadnia rząd, modyfikacje w tym programie są potrzebne do tego, by zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne Polski i wzmocnić przedsiębiorstwa energetyczne. Faktycznie chodzi o to, by dać PGE argumenty do dyskusji z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który jest przeciw przejęciu Energi.
Szefowa urzędu Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel podtrzymała wczoraj opinię, że przygotowywana transakcja ograniczy konkurencję na rynku energetycznym. – Zrozumiałe byłoby tworzenie silnego podmiotu na polskim rynku energii w momencie, w którym proces tworzenia regionalnego rynku energii będzie na zaawansowanym etapie – stwierdziła Krasnodębska-Tomkiel. Minister skarbu Aleksander Grad uważa z kolei, że analizy, w oparciu o które działa UOKiK w sprawie Energi i PGE, są niespójne merytorycznie i mają wady prawne.