Śmierć nie bywa obojętna. Każda kultura odpowiada na nią serią żałobnych zachowań i rytuałów. Niegdyś trwały od momentu odejścia do końca żałoby.
Badania CBOS mówią, że w XX wieku śmierć stała się tabu. Większość Polaków umiera za szpitalnym parawanem. Samotnie. Bliscy rzadko angażują się w przygotowanie pogrzebu. A żałobę porzucają szybko i bezrefleksyjnie. Co więcej, ma być ona przeżyciem intymnym. Nie manifestuje się dziś bólu utraty.
Tymczasem powściąganie żałoby, zdaniem znawców, nie przynosi ulgi w cierpieniu. Przeciwnie, tłumienie bólu potęguje go. Włoski antropolog Alfonso di Nola widzi w tym przyczynę wielu groźnych neuroz. Nerwic niewypłakanej żałoby. Uważa, że wsparcie innych jest niezbędne w „dobrym” przeżyciu straty. A żałobne rytuały to więcej niż pożegnanie zmarłego. Pozwalają wtłoczyć ból w społeczne wzorce. Opanować chaos i przywrócić poczucie bezpieczeństwa. A tym samym pokonać śmierć.
[srodtytul]Sacrum i trementum[/srodtytul]
Martwe ciało budzi ambiwalentne uczucia. Przyciąga i odpycha. Z jednej strony: lęk przed pochówkiem – ostateczną rozłąką. Z drugiej – potrzeba bezpowrotnego pożegnania. Tak samo sprzeczne są żałobne zachowania.