Brak sieci autostrad, dramatyczny standard kolei i opóźnienia przy budowie stadionów, to najczęściej wymieniane przyczyny ewentualnej porażki organizacyjnej zbliżających się finałów Mistrzostw Europy. Pogodzeni z komunikacyjnym chaosem i poziomem narodowej reprezentacji wydajemy się nie dostrzegać jeszcze jednego zagrożenia: blackoutu. To właśnie nieprzewidziany brak prądu może stać się najbardziej jaskrawym dowodem cywilizacyjnych zapóźnień.
Na obraz naszej sytuacji energetycznej składają się niewydolne bloki energetyczne i rachityczne linie przesyłowe, które są systematycznie paraliżowane nie tyle przez anomalia na miarę tsunami, co raczej przez zwykłe burze. - Blackout to jedno z największych zagrożeń rozwojowych kraju. Wciąż wydaje się pozostawać w sferze dyskusji specjalistów i branży. Tymczasem konsekwencje zacofanej infrastruktury przesyłowej zderzone z rosnącym zapotrzebowaniem gospodarki na energię mogą spowodować prawdziwą katastrofę już w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy – tłumaczy Dominika Uberman, Partner w kancelarii CMS Cameron McKenna, zajmująca się m.in finansowaniem przedsięwzięć w sektorze energetycznym.
- Już dziś przerwy w dostawach na poziomie skumulowanym rocznym wynoszą 300 minut. Dla porównania w Japonii ten czas wynosi 17 minut. Bez radykalnych decyzji, rozbudowy i modernizacji linii przesyłowych, inwestycji w czystą energię i w efekcie związanych z tym nakładów finansowych, statystyki będą się jedynie pogarszały – dodaje Uberman.
Czy specjaliści straszą?
Dzisiejsze szczytowe zapotrzebowanie na moc polskiego systemu energetycznego, to rząd 26,7 GW. Tymczasem teoretyczna osiągalna moc (czyli oficjalnie zgłoszone moce wytwórcze), to obecnie 34,4 GW. Jest więc teoretycznie, niewielki zapas. Jednak kwestia podaży i popytu to nie wszystko.
Polski system energetyczny w zdecydowanej większości bazuje na inwestycjach zrealizowanych w latach 60., 70. i 80. Efekt takiego stanu, to znaczne zużycie infrastruktury, linii przesyłowych i osłabienie mocy wytwórczych, które w porównaniu z zaawansowanymi krajami UE produkują średnio o około 8-10 proc. mniej energii elektrycznej.