Ustalona ostatecznie cena sprzedaży akcji jest aż o 33 proc. niższa niż maksymalna cena z widełek.
1.Nadmierna pewność siebie
Głównym błędem Skarbu Państwa było trwanie w przekonaniu, że nie będzie problemu ze sprzedażą akcji BGŻ, skoro dotąd papiery spółek sprzedawanych przez rząd rozchodziły się jak świeże bułki. Ministerstwo powinno wziąć pod uwagę fakt, że na giełdzie jest „nadreprezentacja" akcji z sektora bankowego. W związku z tym, by uplasować ofertę, cena powinna być mocno konkurencyjna w stosunku do już notowanych instytucji finansowych.
A cena konkurencyjna stała się dopiero po obniżeniu jej o 10 proc., w stosunku do minimalnej ceny z podanych widełek. Resort skarbu powinien zdawać sobie sprawę, że BGŻ to nie PGE czy PZU, które w portfelach inwestorzy zarówno krajowi, jak i zagraniczni zwyczajnie mieć muszą.
2.Niewzięcie pod uwagę opinii z rynku
Z reguły przy prywatyzacjach, jeszcze przed ofertą, odbywa się tzw. roadshow, czyli próba zainteresowania inwestorów ofertą. W przypadku BGŻ ten element wprawdzie był, ale nieoficjalnie wiadomo, że już podczas wstępnych rozmów inwestorzy wyrazili chęć zakupu akcji banku, ale po zdecydowanie niższej cenie. Nie wzięto tego pod uwagę, ustalając widełki dla potrzeb księgi popytu (66 – 90 zł).
3.Uparte dążenie do tego, by BGŻ stał się spółką giełdową
We wczorajszym komunikacie na stronach resortu skarbu napisano, że dzięki upublicznieniu BGŻ warszawska giełda stanie się jedyną giełdą na świecie, na której notowane są akcje banku, który jest częścią grupy kapitałowej, jedynego komercyjnego banku na świecie z ratingiem „AAA".