W akcji pomocowej wezmą udział Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Europejski Bank Inwestycyjny, a także Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Dodatkowo do wsparcia finansowego przyłączyły się również bogate kraje produkujące ropę naftową. Większość tych pieniędzy to kredyty. Tunezyjski minister finansów Jalloul Ayed nie krył wczoraj we francuskim Deauville swojej radości. – Jest oczywiste, że wszyscy chcą nam pomagać – mówił. Tyle że Amerykanie podkreślali: finansowa pomoc dla krajów arabskich to nie czek in blanco. – Jego pokryciem muszą być reformy. To nie jest zwyczajna wypłata ani fundusz pomocowy. Traktujemy je jako inwestycję – mówił Mike Froman, doradca Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa.
MFW wyliczył, że Arabowie po tegorocznych wiosennych rewolucjach będą potrzebowali przynajmniej 160 mld dol. pomocy finansowej. Sam fundusz w dłuższym okresie czasu jest w stanie wypłacić przynajmniej 35 mld dol. Przedstawiciele MFW w Deauville jednak zastrzegali się, że ta kwota może być zagrożona, bo inni "klienci"– kraje, które teraz ostro tną deficyty, także potrzebują pieniędzy.
Ze swojej strony Europejczycy musieli zapewnić pozostałych członków G8, że są w stanie poradzić sobie z narastającym kryzysem w Grecji. Tymczasem z samej Grecji w piątek nadchodziły niepokojące informacje, że w parlamencie nie doszło do zatwierdzenia kolejnego pakietu cięć wydatków, do czego zobowiązał się rząd Jeorjosa Papandreu. Opozycja nie zgodziła się na cięcia w administracji państwowej. Dla Greków to bardzo poważny kłopot, ponieważ mogą stracić szansę na wypłatę kolejnej transzy z pakietu pomocowego.
Rosjanie otrzymali po raz kolejny obietnicę wsparcia ich starań o przyjęcie do Światowej Organizacji Handlu, tyle że dzisiaj blokowane są one nie przez kraje obecne na konferencji w Deauville, ale Gruzję, która do G8 nie należy.
Grupa najbogatszych zatrzymała się dosłownie o krok przed poparciem kandydatury Christine Lagarde na stanowisko dyrektora generalnego MFW. Każdy z krajów oddzielnie uważa, że minister finansów Francji jest najlepszym kandydatem, natomiast trzeba do tego przekonać jeszcze Indie i Chiny. Christine Lagarde już w poniedziałek rozpoczyna swoją "promocyjną" podróż po świecie.