W ubiegły wtorek Anna Streżyńska zorganizowała pożegnalną konferencję prasową. Zdominowała ją prezentacja „raportu zamknięcia”, szczerze powiedziawszy dla mnie umiarkowanie ciekawego, ponieważ i tak UKE kilka razy do roku raczy rynek badaniami, z których wynika, jak to się bez przerwy sytuacja na nim poprawia. OK, public relations jest potrzebne wszędzie. Tylko ja dostaję zawodowej alergii. A nawet już nie dostaję alergii, tylko puszczam ją mimo uszu.
No dobra, na pożegnalnej konferencji miało być rzeczowo i urzędowo, to było. Akcentów emocjonalnych mało, o ile za takie można uznać końcowe podziękowania ustępującej szefowej UKE dla swoich współpracowników. Nawet mediom podziękowała. Być może nie ze zwykłej kurtuazji, bo akurat z mediami Streżyńska kontakt miała wyjątkowo dobry, wyjątkowo dobrze sobie z nimi radziła, no i w efekcie dostała mocne wsparcie. Według mnie, w latach 2006-2008 nie do przecenienia.
Nie widziałem, żeby się pani prezes w oku zakręciła (może wypłakała się wcześniej?), choć osobiście nie uważam – mimo poważnego i rzeczowego tonu pożegnalnej konferencji prasowej – że dla niej było to proste „do widzenia”. Myślę, że miała sporo ochotę na kolejną kadencję, i że decyzja premiera (w tym również styl tej decyzji) mocno ja dotknęły. I że dlatego obiecuje „komentować” sytuację na polskim rynku telekomunikacyjnym. Myślę, że i nowy regulator może liczyć na komentarze…
Albowiem Anna Streżyńska nie jest matką Teresą z Kalkuty. To osoba apodyktyczna i z charakterem, o czym sam piszący te słowa miał okazję się kilkukrotnie przekonać. Na szczęście żaden z kryzysów nie trwał długo. To zresztą pestka w porównaniu do rzesz, którym była prezes UKE poważnie zalała sadła za skórę. Sądzę, że kończy kadencję ze zredukowaną liczbą przyjaciół, niż kiedy ją zaczynała. Paradoksalnie, to chyba nieunikniona cena osiągnięć i miara rzetelności. Dokonując bolesnych operacji, trudno liczyć na popularność. Z drugiej strony z dyplomacją Anna Streżyńska ponoć jest na bakier, i gdyby nie ten deficyt jej osiągnięcia mogłyby być nawet większe.
Bo uważam, że ma osiągnięcia. I to takie, jak żaden z polskich regulatorów przed nią. Dla niektórych wprawdzie, tym osiągnięciem jest pogrążenie wielkiego rynku telekomunikacyjnego… Jestem pod wrażeniem niedawnej dyskusji z kolegą z branży telekomunikacyjnej, dla którego kadencja Streżyńskiej, to wyłącznie „obniżenie wartości rynku, na którym nie ma już za co inwestować…”. Tak. Znam ten argument. Przyjmuję do wiadomości, po części się zgadzam. Ale po części uważam za zwykłą demagogię. Bo nikt dokładnie nie wie, co by się na rynku stało, gdyby nie gwałtowne przyspieszenie regulacji. Ile infrastruktury by przybyło, i jak można by podsumować po sześciu latach stan obu rynków: regulowanego i nieregulowanego. Ten argument jest używany i nadużywany do załatwiania bieżących interesów. Ja osobiście uważam, że bilans rządów Streżyńskiej dla rynku jest pozytywny.