Według raportu biura podróży eSKY.pl średnie ceny pokoju w hotelu we Wrocławiu podskoczyły na czas rozgrywek o 970 proc. (ze 175 zł do 1699 zł), w Poznaniu o 919 proc. (ze 196 do 1803 zł), w Gdańsku o 822 proc. (z 235 do 1933 zł). Mniejsze podwyżki są jedynie w Warszawie – o 390 proc. (do 1138 zł) na noc po meczu otwarcia oraz o 480 proc. na półfinał. – Warszawa ma standardowo wyższe ceny, ponadto większą bazę i silniejszą konkurencję – mówi Piotr Woś z eSKY.pl.
Te szalone skoki nie oznaczają jednak, że hotelarze zgarniać będą krocie przez blisko miesiąc. Średni wzrost będzie znacznie niższy. Przykładowy wrocławski lub trójmiejski hotel ze 100 pokojami, ze średnim czerwcowym obłożeniem 65 proc. i ceną 200 zł za noc, zwykle osiąga przychód (razem z gastronomią) na poziomie 500 tys. zł w tym miesiącu. W czasie Euro przy wzroście frekwencji do 75 – 80 proc. – raczej nie należy liczyć na więcej, bo ubędzie gości wystraszonych wzmożonym ruchem na dworcach i na drogach – oraz wzroście ceny do 300 zł przychody podskoczą do poziomu ok. 900 tys. zł. A więc niespełna dwukrotnie. Z drugiej strony wzrosną też koszty (konieczność zatrudnienia dodatkowego personelu, większe zużycie energii, wody itd.) nawet w granicach 10 – 15 proc. Ale i tak profit hotelarzy z piłkarskiej imprezy będzie spory. – Zysk brutto powinien wzrosnąć o połowę – twierdzi przedstawiciel jednej z sieci hotelarskich.
Największe pieniądze zgarną duże, 4- i 5-gwiazdkowe hotele, z przeciętnymi obrotami na poziomie kilku milionów złotych miesięcznie. W warszawskim Sheratonie nocuje UEFA, w hotelu Westin przedstawiciele sponsorów, w Bristolu reprezentacja Rosji. – Ceny dla tych grup ustalono w kontraktach, nie możemy ich ujawnić – mówi Agnieszka Róg-Skrzyniarz, dyrektor PR sieci Starwood Hotels & Resorts. Wolnych pokoi nie ma.
Według Janusza Mitulskiego, partnera w firmie doradczej Horwath HTL, branża dzięki Euro może zwiększyć roczne przychody nawet o 10 – 15 proc. – Ale pod warunkiem, że pozostałe miesiące będą na poziomie z ubiegłego roku. Zwłaszcza jesień, której w tym roku hotelarze się obawiają – zastrzega Mitulski. Nie brakuje też sceptyków. Zdaniem Macieja Grelowskiego, szefa Rady Głównej BCC i byłego prezesa Orbisu, mistrzostwa mogą się okazać dla części branży rozczarowaniem. Trudno będzie sprzedać terminy pomiędzy meczami, wielu kibiców w ogóle zrezygnuje z noclegów, a Warszawa wręcz straci, bo spadnie ruch biznesowy. – Zarobią głównie hotele-bazy dla piłkarzy i działaczy. Jedynym zaś realnym beneficjentem Euro 2012 będzie paradoksalnie Kraków, gdzie struktura przyjazdów zawsze opierała się na turystyce – uważa Grelowski.
Na zyski liczą tymczasem prywatne osoby, które chcą wynajmować mieszkania kibicom. – W mieszkaniu z łóżkami dla czterech – pięciu osób może przenocować drugie tyle. A doba dla dziesięciu osób za 300 zł to jest bardzo konkurencyjna cena wobec stawek hotelowych – przekonuje Andrzej Szafrański, szef miesięcznika „Hotelarstwo".