Ostatni wzrost cen na rynkach surowcowych to efekt niestabilnej sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie oraz zasilenia europejskich banków tanim pieniądzem. Nie są to bodźce działające w długim terminie. Dlatego się wydaje, że z inwestycjami w surowce lepiej wstrzymać się do momentu, kiedy ożywienie w gospodarce stanie się faktem. Obecnie światowa gospodarka jest w słabej kondycji. A dekoniunktura nie sprzyja wzrostowi cen surowców, szczególnie tych wykorzystywanych przez przemysł.
Jednak w długim terminie zdaniem analityków inwestycje w surowce będą opłacalne. – Przyczyni się do tego wzrost liczby ludności i większa zamożność społeczeństw w krajach rozwijających się. Efektem tego będzie wyższy popyt na nowe domy i dobra konsumpcyjne – twierdzi Karol Godyń, zarządzający funduszami w BPH TFI.
Jego zdaniem podwyżce cen na rynku surowców sprzyja również ekspansja monetarna przeprowadzana na niespotykaną dotąd skalę, powodująca dewaluację pieniądza.
Oddziaływanie różnych czynników
Surowce to bardzo niejednorodna grupa. Ceny metali przemysłowych (miedź, aluminium) i surowców energetycznych (ropa, węgiel) rosną, kiedy gospodarka światowa się rozwija. Wpływ na ceny ropy dodatkowo ma polityka. Sytuacja na rynku towarów rolnych jest uzależniona przede wszystkim od wielkości zbiorów (podaży) w danym roku. Z kolei popularność złota rośnie w czasie kryzysu gospodarczo-politycznego. Kruszec ten jest traktowany też jako ochrona przed inflacją.
Ceny surowców kształtują się też pod wpływem spekulacji, czyli gry na wzrost lub spadek cen w krótkim terminie. Z tego powodu rynki surowcowe są bardzo zmienne. Często po skoku cen następuje gwałtowny spadek.