Większość hiszpańskich regionów w znacznym stopniu przyczynia się do zwiększenia deficytu Hiszpanii, który w 2011 r. miał wynieść 8,51 proc. PKB, ale z powodu przekroczenia budżetów przez regiony wzrósł do 8,9 proc. To właśnie regiony mogą być największym problemem dla rządu Mariano Rajoya, jeśli koszt finansowania się Hiszpanii na rynkach nie zmniejszy się.
Hiszpańskie regiony nie mogą liczyć na nieograniczoną pomoc ze strony rządu, który sam ma problemy z zapożyczaniem się na rynkach, gdzie jego dziesięcioletnie obligacje osiągnęły w tym tygodniu rekordową od czasów wprowadzenia euro rentowność przekraczającą 7 proc. Zadłużenie regionów jest na tyle duże, że niektóre z nich być może będą musiały zrestrukturyzować swój dług, co oznaczać będzie stratę dla posiadaczy ich obligacji.
Problem w tym, że najpewniej są nimi hiszpańskie banki, które już znajdują się poważnych tarapatach i kilkanaście dni temu zwróciły się do Unii Europejskiej o dofinansowanie wynoszące 100 mld euro. Według przecieków po przeprowadzonym audycie, potrzeby banków będą niższe i wyniosą ok. 70 mld euro.
Możliwa restrukturyzacja
Ekonomista ING Alessandro Giansanti twierdzi, że istnieje ryzyko restrukturyzacji długów. – W pewnym momencie rząd nie będzie mógł dłużej brać na siebie całego regionalnego długu. Najgorszym scenariuszem będzie sytuacja, kiedy regiony nie będą w stanie wykupić swoich obligacji, a ich posiadacze poniosą wtedy straty.
Hiszpański rząd chciał wykorzystać swój wyższy rating kredytowy dla pomocy swoim regionom poprzez gwarantowanie bonów skarbowych emitowanych przez władze lokalne, ale plan spalił na panewce, kiedy agencja Moody's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej kraju aż o trzy stopnie, tuż nad poziom „śmieciowy". Rosną obawy, że Hiszpania dołączy do Grecji, Irlandii i Portugalii, które wymagały państwowego bailoutu.