Mamy różnice zdań, ale pracujemy nad tym, jak dojść do porozumienia – przyznaje Christine Lagarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), komentując informacje o sporze z UE w sprawie ratowania Grecji. Fundusz uczestniczy w programie ratunkowym i tworząc tzw. trojkę na równi z Europejskim Bankiem Centralnym (EBC) oraz UE, ma prawo do prezentowania swych opinii, w jaki sposób skutecznie uzdrowić greckie finanse.
Tym bardziej że koszty ratowania Hellady stale rosną i wszelkie wcześniejsze ustalenia stają się nieaktualne. Obecnie chodzi o 32 mld euro dodatkowych kosztów, jakie powstaną z przyznania Grecji dwóch dodatkowych lat na sanację swych finansów.
Owe 32 mld to niemal jedna czwarta drugiego pakietu ratunkowego opiewającego na 130 mld euro. Niemała suma, stanowiąca 10 procent całego zadłużenia Grecji. Pieniądze te należałoby znaleźć, gdyby wejść w życie miało przygotowane już przez trojkę porozumienie wierzycieli z rządem Grecji o przesunięciu do 2016 r zarówno terminu osiągnięcia przez ten kraj 4,5 proc. PKB pierwotnej nadwyżki finansowej, czyli nadwyżki w dochodach państwa nad wydatkami, jak i zmniejszenie deficytu budżetowego do 3 proc.
Wcześniejszy termin upłynąć miał w 2014 r., co oznaczało, że w tym momencie Grecja stanie na własnych nogach i nie będzie potrzebowała dalszego wsparcia.
Eksperci trojki doszli jednak do wniosku, że wcześniejsze ustalenia są nierealne, i to mimo że rząd w Atenach dotrzymał obietnicy i przeforsował w parlamencie nie tylko kolejne reformy dające miliardowe oszczędności, ale i zdołał doprowadzić do uchwalenia budżetu na przyszły rok takiego, jakiego życzyli sobie wierzyciele. To nie wystarcza.