Lekcja nowoczesności

Prestiż bibliotekarza przetrwał, bo łączy się z misją edukacyjną. Tak jak kiedyś, jest on przewodnikiem po świecie wiedzy. Doradza nie tylko, jaką książkę wybrać, ale w bibliotekach najnowszej generacji wprowadza w świat multimediów. Ta rola się wzmacnia mówi – prezes Instytutu Książki Grzegorz Gauden

Publikacja: 19.11.2012 00:01

Czy mapa polskich bibliotek odzwierciedla tę cywilizacyjną: Polska A i B, podział na wschód i zachód?

Grzegorz Gauden:

Niestety tak właśnie w dużej mierze jest, ale nie dotyczy to przecież wyłącznie Polski. Biedniejsze są także wschodnie regiony Słowacji czy Węgier. Gdy kilka lat temu rozmawiałem z ludźmi z Podlasia, mówili, że próby zbliżenia się do zachodnich standardów w gminnych bibliotekach publicznych to są księżycowe projekty. Na szczęście ruszył rządowy program „Biblioteka+. Infrastruktura bibliotek" i sytuacja zmienia się na korzyść.

Potwierdza to pierwsza dziesiątka naszego rankingu, gdzie znalazła się biblioteka z Łomży. Myślę jednak, że dla czytelników najważniejsza jest kwestia nowości. Kto decyduje o ich zakupie i odpowiada na pytanie: romanse czy literatura bardziej ambitna?

Wybór książek leży w gestii bibliotekarzy i oni powinni decydować, jaki rodzaj literatury trafi na biblioteczne półki. Przede wszystkim dlatego, że znają społeczność, w której funkcjonują, i wiedzą, co interesuje użytkowników gminnych bibliotek. Wiem, że nie kupią, dajmy na to, dzieł zbiorowych Hegla, bo to nie ten adresat. Nie ulega wątpliwości, że posiadanie w zbiorach nowości książkowych jest kluczowe dla przyciągnięcia przez bibliotekę czytelników. Wszystkie badania podkreślają związek liczby zakupu premierowych tytułów z frekwencją. Oczywiście, wszystko zależy od wysokości budżetu na ten cel, a o tym decydują samorządy. Tu jesteśmy poniżej jakichkolwiek standardów europejskich. W Polsce roczny zakup nowości wydawniczych to 7 woluminów na 100 mieszkańców. Średnia europejska to 25 woluminów!!! Podniesienie tego wskaźnika jest bardzo ważne, ponieważ Polska jest krajem, gdzie rozziew między możliwościami nabywczymi obywateli a cenami książek jest jednak bardzo duży. Na szczęście działa program Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego celem jest dofinansowanie zakupów książek. Warunkiem otrzymania ministerialnej dotacji jest współfinansowanie przez władze samorządowe. Program realizuje Biblioteka Narodowa. W tym roku przeznaczono na ten cel 20 mln zł. Chociaż to ciągle niewiele w stosunku do potrzeb.

Czy minister kultury może wpływać na to, jakie pozycje są kupowane?

I w tym przypadku decyzje należą do bibliotekarzy.

Jak pan ocenia ich gusty i kompetencje?

Mamy świetnych bibliotekarzy. To bardzo sfeminizowany zawód. Z badań socjologicznych wynika, że zawód bibliotekarza wciąż jest odbierany przez otoczenie jako zawód zaufania publicznego. Prestiż bibliotekarza przetrwał, bo łączy się z misją edukacyjną. To ważne, bo bez tego nie da się budować wiarygodnych instytucji społecznych. Bibliotekarz, tak jak kiedyś, jest przewodnikiem po świecie wiedzy. Doradza nie tylko, jaką książkę przeczytać, ale w bibliotekach najnowszej generacji wprowadza w świat multimediów. Uczy korzystania z komputerów, a nawet ze Skype'a. Jest nauczycielem nowoczesności. Ta rola się wzmacnia.

Czy w każdej bibliotece jest już komputer i dostęp do Internetu?

W tej chwili wszędzie jest dostęp do Internetu, i to szerokopasmowego. Taki jest efekt naszej pracy i umowy podpisanej przez ministra kultury z Telekomunikacją Polską, a obecnie Orange Polska. Partnerami projektu są także Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji oraz Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. Operator bezpłatnie dostarcza dostęp do każdej biblioteki publicznej, która chce skorzystać z tej oferty. Internet to magnes przyciągający młodych. Wszystkie stanowiska komputerowe są bardzo wykorzystywane, ponieważ nie wszyscy mają w domu komputer. Gdy ktoś znajdzie się przed ekranem, ma też w zasięgu wzroku książki i czasopisma. Czasopisma czyta się na miejscu, książki zabiera do domu.

Jaki jest przekrój czytelników? Czy dominują jednak starsi? Jak jest z aktywnością młodszych generacji?

Przede wszystkim więcej czytają kobiety. Niedługo Biblioteka Narodowa opublikuje nowe badania, ale już teraz można powiedzieć, że na pewno nie jest najlepiej z czytaniem książek przez młodzież, szczególnie przez chłopców. Odpowiedzialność za to ponosi głównie szkoła i system edukacji.

I rodzice.

Ale z uwagi na status społeczny, a w szczególności poziom wykształcenia, nie wszyscy rodzice są w stanie wprowadzić swoje dzieci w świat książek. Dlatego szkoła powinna być bardziej aktywna. Tymczasem skupia się ona na nauce rozwiązywania testów i dostarczaniu gotowców. Brakuje doświadczenia lektury, która jest najważniejszą lekcją samodzielnego myślenia. Biblioteki szkolne są niedoinwestowane, słabiutkie. Nie zachęcają do czytania. A kiedy nie wytworzy się nawyku czytelniczego w wieku szkolnym, bardzo trudno jest wykształcić go w późniejszych latach. Niepokojące jest też rozwarstwienie wśród czytelników. Majętni czytają więcej, gorzej uposażeni mniej i podział się pogłębia.

A jak wygląda współpraca z Ministerstwem Edukacji Narodowej?

Niestety nie ma żadnej współpracy. Mamy do czynienia z Polską resortową. To, co robimy w Instytucie Książki, jest własną inicjatywą ministra Bogdana Zdrojewskiego i jego decyzji finansowych. Za wielki sukces uważam uruchomienie programu rządowego „Kultura+" z priorytetem „Infrastruktura bibliotek". Rząd przeznaczył 150 mln zł na doinwestowanie w najbliższych latach bibliotek na wsiach i w małych miejscowościach.

Kiedy wraz z synem odwiedzam naszą osiedlową bibliotekę, widzę, że wygląda bardzo schludnie, jest dobrze zorganizowana. A jak jest poza największymi miastami?

Można jeszcze natknąć się na relikty PRL – budynki z odpychającymi wnętrzami, do których młodzież na pewno nie przyjdzie. Pojawiają się już jednak supernowoczesne biblioteki, które przykuwają uwagę nawet samą architekturą. Taki budynek staje się lokalną atrakcją, naturalnym centrum kultury, promieniuje na okolice, kojarzy się z nowoczesnością. Nowoczesna biblioteka wyrasta na lidera życia publicznego. Spotykają się w niej np. lokalne organizacje pozarządowe. Pamiętajmy, że w małych miejscowościach, w przeciwieństwie do dużych miast, nie ma kin i teatrów. Biblioteka jest jedyną instytucją z ofertą kulturalną.

Jakie są najlepsze wzory?

Powinniśmy równać do osiągnięć skandynawskich. Tam biblioteka to miejsce dostępu do kultury, wiedzy i ośrodek życia społecznego. W Skandynawii w bibliotece można usiąść, poczytać, napić się kawy, a nawet porozmawiać, nie przeszkadzając innym. Sale mają bowiem wielofunkcyjny charakter. Regały z książkami są wyposażone w kółka i można je przemieszczać. Przestrzeń ze zbiorami szybko da się przekształcić w salkę widowiskową albo miejsce na większą dyskusję. To zasługa funkcjonalnej architektury. Wiele jednak zależy od samorządów. Zamiast budować w Polsce kosztowne aquaparki, władze gmin powinny dofinansowywać biblioteki, bo one, w przeciwieństwie do aquaparków, służą wszystkim. Zawsze podkreślam, że biblioteka to najbardziej demokratyczna instytucja na świecie. Jest bezpłatna i nie ma grupy, do której nie byłaby adresowana.

Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień