Od władz samorządowych oczekuje się nakładów na infrastrukturę, a od samych bibliotekarzy – że będą pełnili role także animatorów życia kulturalno-społecznego. Dlaczego właśnie bibliotekom przypisuje się taką rolę, a nie np. domom kultury czy szkołom?
– Nie we wszystkich, zwłaszcza mniejszych, miejscowościach istnieją domy kultury – mówi Rafał Kramza, prezes Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, która prowadzi ogólnopolski Program Rozwoju Bibliotek. – Tam biblioteki łączą to, co najlepsze w domu – rodzinną atmosferę, poczucie bycia u siebie, z tym, co najciekawsze w miejscach publicznych – możliwością poznawania innych ludzi – dodaje. Poza tym, jak podkreśla Kramza, tego typu placówki są otwarte dla wszystkich, niezależnie od wieku, wykształcenia czy dochodów, i każdy może bezpłatnie skorzystać z ich oferty. To ostatnie słowo jest dosyć istotne, bo np. zajęcia w domu kultury są często płatne.
Jak wynika z badań fundacji, do tych placówek, które biorą udział w programie, przychodzi 2,67 mln osób, czyli 30 proc. mieszkańców. Udaje się przyciągać różne grupy użytkowników, nie tylko dzieci, ale dorosłych i osoby starsze.
Dzięki takim inicjatywom jak Program Rozwoju Bibliotek biblioteki oferują coraz więcej i coraz bardziej dostosowują swoje działania do tego, czego naprawdę oczekują mieszkańcy. Są także miejscem dostępu do nowoczesnych technologii. W sumie dzięki temu już niemal 700 tys. osób korzysta w bibliotece z komputerów i Internetu (chodzi o ponad 3,2 tys. placówek, które współpracują z fundacją). Dla 37 proc. z nich był to pierwszy kontakt z siecią, dla 28 proc. Internet w bibliotece to jedyna możliwość poserfowania po wirtualnym świecie.
– Biblioteki działają coraz prężniej i stają się coraz bardziej atrakcyjne dla mieszkańców – mówi Kramza.