Po pierwszych odpisach z tego tytułu pojawiło się ryzyko, że w razie masowych odkupień dojdzie do dalszego spadku wartości jednostki. I faktycznie tak się stało.
Po drugim odpisie w połowie października sytuacja stała się co prawda bardziej przejrzysta, ale UniWIBID nadal zagrożony jest dużą falą umorzeń. W skrajnym przypadku może to prowadzić nawet do utraty płynności.
Upadek PBG był wstrząsem dla całej branży funduszy inwestycyjnych, jednak pod względem skali umorzeń UniWIBID ucierpiał najbardziej. Jego aktywa spadły z 2,3 mld zł na koniec maja 2012 r. do zaledwie 600 mln zł. Obsługa tak dużych odkupień jednostek całkowicie zmieniła strukturę portfela złożonego niemal wyłącznie z papierów komercyjnych. Zmusiło to również zarządzających do wyprzedaży obligacji o wysokiej wiarygodności w celu utrzymywania relatywnie dużego zapasu gotówki. W portfelu pozostały głównie papiery niepłynne, które jednak mają wyższą rentowność niż obligacje emitowane przez blue-chipy. Tym samym powstał problem wysokiej koncentracji składników oraz wzrostu ryzyka związanego z całym portfelem.
Wyrazem tego jest skala spadku jednostki po kolejnym przeszacowaniu obligacji PBG – spadek ten wyniósł 6 proc. (po pierwszym odpisie było to 2,7 proc.); zatem choć oba odpisy miały taką samą wartość nominalną, ich wpływ na wyniki funduszu był inny.
UniWIBID był jednym z pierwszych funduszy, które otrzymały najwyższą ocenę ratingową. Dobrze ocenialiśmy wysokie kompetencje Dariusza Laska, ponadprzeciętną rentowność portfela oraz politykę inwestycyjną, która znalazła wielu naśladowców. Fundusz był liderem w swojej grupie. Jego portfel zachowywał się stabilnie, co wynikało m.in. ze sposobu wyceny obligacji (efektywna stopa zwrotu).