Obniżki stóp procentowych i w konsekwencji niższe oprocentowanie lokat bankowych mogą skłonić Polaków do poszukiwania alternatywnych sposobów lokowania pieniędzy. Mogą ich do tego zachęcać również wysokie zyski – w perspektywie ostatnich dwóch lat – z obligacji skarbowych.
Problem w tym, że rentowności polskich papierów są już tak niskie, a ceny tak wysokie, że na samym trzymaniu obligacji zarobimy niewiele, a na zyski z ich sprzedaży nie ma raczej co liczyć – ich ceny już bardzo nie wzrosną.
Ryzyko nie ma konkurencji
– Część osób może być skuszona bardzo dobrymi wynikami funduszy obligacji skarbowych w 2012 roku. Dwucyfrowe stopy zwrotu będą jednak bardzo trudne do powtórzenia nawet w optymistycznym scenariuszu dalszego spadku rentowności obligacji. Jeśli na rynku papierów skarbowych będzie spokojnie, to klient może oczekiwać stopy zwrotu mniej więcej na poziomie lokat bankowych. A oprocentowanie lokat też staje się coraz niższe wraz z pogarszającą się sytuacją gospodarczą, niższą inflacją i co za tym idzie – obniżkami stóp przez RPP – mówi Szymon Borawski-Reks, zarządzający funduszami akcji w BZ WBK TFI.
Inwestorom pozostają zatem dwa wyjścia. Albo pogodzenie się z niższym zyskiem z oszczędności. – Rzędu 4–5 proc. (co przy inflacji ok. 2 proc. daje mimo wszystko realny zwrot) – mówi Borawski-Reks.
Albo podjęcie wyższego ryzyka. – W postaci funduszu obligacji korporacyjnych. Tego typu fundusze są mniej uzależnione od wahań na rynku stóp procentowych. Są jednak narażone na ryzyko upadłości emitentów, zwłaszcza wśród mniejszych podmiotów. W obecnej sytuacji gospodarczej proponuję postawić na fundusze, które wybierają większe, stabilne i bezpieczniejsze spółki, nawet kosztem niższej rentowności – dodaje Borawski-Reks.