Posiadanie konta wspólnego ułatwia kontrolowanie rodzinnego budżetu, bo pieniądze są zgromadzone w jednym miejscu. Każdy ze współwłaścicieli może nimi dysponować bez zgody drugiego współwłaściciela. Może też zadłużać się, robić przelewy czy wyznaczać pełnomocników. Zatem podstawa to pełne zaufanie do partnera oraz gotowość do ponoszenia odpowiedzialności za jego decyzje finansowe. A pamiętajmy, że rachunki wspólne mogą założyć także osoby niespokrewnione. I to nie tylko dwie, ale np. trzy.
Korzyści jest kilka. Prowadzenie rachunku wspólnego kosztuje tyle samo co jednego indywidualnego, zatem oszczędzamy na opłatach (ale zazwyczaj musimy zapłacić za używanie drugiej karty debetowej). Poza tym na takie konto wpływają pensje np. dwóch osób, co zwiększa zdolność kredytową. Można więc ubiegać się o wyższy limit kredytowy w ROR.
Gorzej z długami
Banki deklarują, że niemal wszystkie konta mogą być wspólnymi. Wystarczy podpisać odpowiednie dokumenty. Złożenie podpisu oznacza zgodę na dysponowanie przez drugą osobę zgromadzonymi pieniędzmi bez ograniczeń. Obaj posiadacze konta wspólnego mogą zlecać przelewy do innego banku, płacić kartą, wpłacać i podejmować gotówkę, zaciągać zobowiązania finansowe. Nie potrzebują na to zgody drugiej strony.
80 proc. małżeństw ma oddzielne rachunki bankowe
Tak samo spłatą zadłużenia na koncie są obciążani wszyscy posiadacze rachunku. I to niezależnie od tego, kto faktycznie skorzystał z kredytu. Wszyscy muszą go spłacać solidarnie. Dotyczy to nawet takich sytuacji, gdy małżonkowie są po rozwodzie. Dla banku nie ma to znaczenia. Jeden ze współwłaścicieli nie może odstąpić od umowy kredytowej.