W ubiegłym roku cena tego kruszcu spadła aż o 28 proc. Natomiast od początku tego roku do połowy marca jego cena poszła w górę o 14 proc., co głównie było efektem wydarzeń na Krymie. Jednak już w drugiej połowie marca miała miejsce korekta tej zwyżki, która sprowadziła w dół cenę złota o prawie 7 proc.
- Po styczniowo-lutowym rajdzie, marzec przyniósł zwątpienie w trwałe odreagowanie na rynku złota. To by było chyba zbyt proste, gdyby nagle kruszec bezboleśnie, bez żadnego okresu przejściowego rozpoczął trwałą hossę. Przecież jeszcze w grudniu notował ponad trzyletnie minima – komentuje Tomasz Hońdo, starszy analityk w Quercus TFI.
- Cenę złota windowały w dużej mierze napięcia o charakterze geopolitycznym. Ich rozładowanie doprowadziło do silnej przeceny: kurs uncji runął w tydzień z blisko 1400 do tylko nieco powyżej 1300 dolarów – mówi Bartosz Sawicki, kierownik Departamentu Analiz TMS Brokers. Według niego drugoplanowymi czynnikami wspierającymi metale szlachetne było wytrącenie impetu gospodarki USA ze względu na najsurowszą od dekad zimę, a także niska cena kruszcu w okresie, w którym tradycyjnie nasila się popyt fizyczny ze strony azjatyckich konsumentów.
- Po referendum na Krymie, podczas którego zdecydowana większość opowiedziała się za przyłączeniem do Rosji, echa niedawnych wydarzeń na Ukrainie nieco ucichły i panująca od początku nowego roku hossa na rynku metali szlachetnych została przerwana – zauważa Małgorzata Mejer, analityk z firmy Inwestycje Alternatywne Profit.
Złoto zawsze było traktowane jako bezpieczne aktywo, które warto mieć w portfelu inwestycyjnym. Jednak zdaniem niektórych ekspertów, ze względu na duże wahania cen złota, ostatnio przestaje ono pełnić rolę bezpiecznej przystani. A w najbliższych miesiącach trudno oczekiwać, że jego cena będzie rosła.