„Dostawa broni ideologicznym spadkobiercom wspólnika nazistów Stepana Bandery każe nam, chcąc nie chcąc, zadać retoryczne pytanie – na ile kompleksowy i kompletny był proces denazyfikacji w samych Niemczech po klęsce w II wojnie światowej?” - taki komentarz Zacharowej został opublikowany w poniedziałek na kanale Telegram rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

W opinii Zacharowej „w tym kontekście niestety zrozumiałe stają się teraz deprecjonujące uwagi Scholza (Olafa, kanclerza Niemiec - red.), który podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa uznał za »śmieszne« ujawnione fakty ludobójstwa ludności cywilnej Donbasu przez ukraińskie wojsko”.

„Nic nowego pod słońcem. Po raz kolejny, jak wiele razy w historii, broń pochodząca z ziemi niemieckiej będzie skierowana przeciwko rosyjskim żołnierzom. Na tym tle szczególnie cynicznie brzmiały zapewnienia O. Scholza o znaczeniu procesu historycznego pojednania między narodami Niemiec i Rosji” - dodała Zacharowa. Według niej decyzją o wsparciu Kijowa Niemcy „wzywają duchy nie zimnej, ale jak najbardziej gorącej wojny”. „Zbyt wiele smutnych skojarzeń nasuwa perspektywa dalszego »wojskowego« pompowania Kijowa z Berlina, który zresztą najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że w obecnej sytuacji dostarczana broń może łatwo stać się łupem neonazistów, terrorystów i grabieżców na terytorium Ukrainy” – dodała rzeczniczka MSZ.

W sobotni wieczór kanclerz Olaf Scholz poinformował, że Niemcy dostarczą Ukraińcom 1 tys. granatników przeciwpancernych i 500 rakiet przeciwlotniczych Stinger z zasobów Bundeswehry. - Rosyjska napaść stanowi punkt zwrotny. Jest naszym obowiązkiem, by wesprzeć ukraińskie siły w obronie przed armią najeźdźczą Putina - uzasadniał.

Niemiecki rząd wcześniej zdecydowanie odrzucał możliwość dostarczenia broni ofensywnej na Ukrainę.