Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 10 października 2014 r. (sygn. akt I C 1148/13) opublikowanego niedawno w portalu orzeczeń sądów powszechnych.
Krzysztof A. pozwał byłą żonę o zadośćuczynienie w kwocie 2 tys. zł. Chciał też, by sąd nakazał jej usunięcie skutków naruszenie jego dóbr osobistych poprzez wysłanie na ogólny e-mail u jego pracodawcy oświadczenia o nieprawdziwych informacjach wysłanych na ten adres wcześniej. Weronika K. miała być także zobowiązana przez sąd do niewykorzystywania w przyszłości służbowego adresu byłego męża do wysyłania mu prywatnych wiadomości.
Jak stwierdził powód, była żona upokorzyła go przed pracodawcą i współpracownikami, bo przesłała na ogólnie dostępny w jego pracy e-mail wiadomość, w której opisała osobiste zdarzenia z życia powoda.
Chodziło o list, w którym Weronika K. próbowała ustalić z byłym mężem szczegóły pobytu ich wspólnego syna na wakacjach u ojca na drugim końcu Polski. List był emocjonalny, gdyż Weronika K. miała pretensje o sposób spędzania czasu z synem przez byłego męża oraz o to, że dziecko samo, bez opieki dorosłej osoby, podróżowało w drodze powrotnej z wakacji u ojca. Groziła, że jeśli sytuacja się powtórzy, zawiadomi organy ścigania. List wysłała na prywatny adres byłego męża, ale pozostał bez odpowiedzi. Wtedy skorzystała z adresu służbowego, mimo iż Krzysztof A. prosił ją wcześniej by tego nie robiła. List poprzedziła słowami:
„Krzysztof A. nie odpowiada na ważnego maila dotyczącego jego syna. Nie wiem, czy otrzymuje korespondencję na swoją służbową skrzynkę. Proszę mu przekazać treść tej wiadomości, być może ta forma będzie skuteczna. Dziękuję Weronika K., była żona." Krzysztof A. nie wiedział, ile osób spośród jego współpracowników zapoznało się z treścią wiadomości. Obawiał się jednak, że ujawnienie informacji z jego życia prywatnego może postawić go w negatywnym świetle i rzutować na jego pozycję w pracy.