Takie stanowisko zajął Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z 20 listopada 2015 r. (sygn. akt I ACa 550/150).
Natalia W. (dane wszystkich osób zmienione) miała 12 miesięcy, gdy wraz z matką złożyła wizytę sąsiadom Barbarze i Edwardowi K. – właścicielom psa rasy Akita Inu. Gdy dziecko spacerowało wraz z matką po posesji, pies – który nie był uwiązany i nie miał kagańca – zaatakował dziewczynkę i mocno ją pogryzł. Ponieważ były kłopoty z wezwaniem karetki, sąsiad sam zawiózł dziecko do szpitala. U Natalii W. stwierdzono m.in. otwarte złamanie kości potylicznej z przemieszczeniem odłamu kostnego w głąb czaszki, a także złamanie żuchwy, rozległe rany na policzku, za uchem, na karku, plecach, szyi. Leczenie i rehabilitacja były długie i trudne, m.in. z tego powodu, że rany były silnie zabrudzone i zainfekowane - doszło do ich ropienia. Część tkanek uległa martwicy.
Po tym wypadku pies został uśpiony. Była to decyzja właścicieli i lekarza weterynarii. Wcześniej ten sam pies pogryzł inną sąsiadkę, gdy przechodziła ze swoim psem na smyczy obok domu Barbary i Edwarda K.
Dziś Natalia W. ma 6 lat, mieszka wraz z rodzicami i starszym bratem za granicą. W pozwie przeciwko właścicielom psa domagała się 2 tys. 400 zł odszkodowania, a także 100 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami.
Ślady zostały tylko na ciele
W odpowiedzi na pozew Barbara i Edward K. podnosili, że dopełnili swoich obowiązków w nadzorze nad psem. Nie uwiązali go na czas wizyty sąsiadki z dzieckiem, bo sama sąsiadka tego nie chciała. Dobrze znała psa, karmiła go i bawiła się z nim wielokrotnie, gdy odwiedzała sąsiadów. Nie czuli się winni zdarzenia i żądali oddalenia pozwu, ewentualnie miarkowania wysokości zadośćuczynienia i odszkodowania.