Dr Wojciech Rafał Wiewiórowski odniósł się do wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 21 sierpnia 2013 r. Sąd stwierdził w nim, że osoby obrażane w sieci mogą zwracać się do administratorów stron internetowych o udostępnienie danych osób zamieszczających obraźliwe wpisy, a gdy spotkają się z odmową, prosić o pomoc Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
W opinii dra Wojciecha Rafała Wiewiórowskiego wyrok NSA nie jest przełomowy. Jego nowym elementem jest natomiast zwrócenie uwagi, że każde z tego typu naruszeń należy traktować jako oddzielny przypadek. Jeśli więc firma lub osoba fizyczna wystąpi o udostępnienie danych kilkudziesięciu uczestników forum dyskusyjnego, to nie można traktować tego wniosku jako jednej sprawy dotyczącej internautów zamieszczających obraźliwe wpisy, ale jako kilkadziesiąt osobnych spraw dotyczących poszczególnych hejterów.
- Chcąc dochodzić swoich praw, firma będzie bowiem musiała złożyć kilkadziesiąt pozwów. To, czy konkretne dane powinny zostać ujawnione, czy nie, GIODO musi oceniać indywidualnie. W każdym przypadku ważone powinny być takie dobra, jak prawo osoby do dochodzenia roszczeń przed sądem cywilnym oraz prawo przedsiębiorcy prowadzącego forum do tego, by chronić dane swoich klientów. Generalny Inspektor musi ocenić, która wartość jest ważniejsza - tłumaczy dr Wiewiórowski na swojej stronie internetowej.
Zdaniem dra Wojciecha Rafała Wiewiórowskiego, GIODO ma wystarczające doświadczenie w tym zakresie.
– Z jednej strony oceniamy, czy nastąpiło naruszenie dóbr osobistych, ale nie przypisujemy sobie uprawnień sądu – przekonuje dr Wiewiórowski. – Badamy formalną stronę wniosku, weryfikujemy cel pozyskania danych - czy ktoś chce je zdobyć po to, by tylko dowiedzieć się, kto go szkaluje, czy po to, by złożyć pozew. O tym bowiem, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych rozstrzyga sąd cywilny.