Rząd w Brukseli zdecydował o nieprzedłużaniu okresu przejściowego, który pozwalał na zamknięcie rynków pracy dla obywateli nowych państw UE. To oznacza, że od 1 maja, pięć lat po rozszerzeniu UE, Polacy i obywatele pozostałych siedmiu nowych państw członkowskich będą mogli pracować na rynku belgijskim bez konieczności ubiegania się o zezwolenie. Obecnie obowiązujący dekret królewski o zakazie zatrudniania, poza wybranymi zawodami, wygasa 30 kwietnia.
Belgia jest jednym z czterech państw starej UE, gdzie restrykcje wciąż obowiązują. Dania już zasygnalizowała, że nie przedłuży zakazu, natomiast zarówno Niemcy, jak i Austria chcą wykorzystać maksymalny okres przejściowy przewidziany traktatem akcesyjnym, czyli siedem lat. Polacy będą więc mogli swobodnie szukać zatrudnienia w tych dwóch krajach dopiero od 1 maja 2011 roku.
Formalnie decyzja rządu ma zapaść za tydzień, 24 kwietnia. Jednak, jak donoszą belgijskie media, sprawa jest już przesądzona, bo na otwarcie rynku zgodził się tzw. komitet rady ministrów gromadzący szefów kluczowych resortów. W federalnej Belgii duże znaczenie ma zdanie regionów. Tym razem jednak protest Brukseli borykającej się z wysokim bezrobociem nie został wzięty pod uwagę. Przeważyła pozytywna opinia wyrażona przez dwa pozostałe regiony: Flandrię i Walonię.
Na zniesieniu restrykcji skorzystają Polacy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, Słoweńcy, Litwini, Łotysze i Estończycy. Rynek pracy od początku był otwarty dla najmniej licznych przybyszów – z Malty i Cypru. Nadal pozostanie natomiast zamknięty dla krajów ostatniej fali rozszerzenia – Bułgarii i Rumunii.
W Belgii największą grupę nielegalnych pracowników stanowią Polacy. Zatrudnienie znajdują głównie w budownictwie i rolnictwie, a kobiety także jako pomoce domowe. Liczbę nielegalnych pracowników szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy. Wielu z nich jednak zalegalizowało swój status, zakładając działalność gospodarczą. Świadczenie usług przez polskie firmy jest bowiem w Belgii legalne, dzięki czemu wielu Polaków obchodziło zakaz pracy.