- Polacy w obawie przed nadchodzącymi problemami zaczynają ograniczać swoje wydatki, zwłaszcza na dobra luksusowe czy trwałego użytku - komentuje Mateusz Mokrogulski, ekonomista BGŻ. Te obawy związane są z perspektywą wzrostu bezrobocia, ograniczenia wynagrodzeń, problemów ze spłatą kredytów hipotecznych itp. - Niższa sprzedaż od spodziewanej to oczywiście jeszcze nie załamanie się konsumpcji, ale nie ma wątpliwości, że będzie ona rosła dużo wolniej niż jeszcze kilka miesięcy temu - dodaje Piotr Bielski z BZ WBK.
W największym stopniu ograniczane są wydatki samochody - w październiku ich sprzedaż spadła o 11,3 proc. Analitycy zaznaczają jednak, że GUS raczej nie rejestruje wszystkich transakcji np. gdy sprowadzamy auto indywidualnie z zagranicy.
Sprzedaż mebli, sprzętu RTV i AGD utrzymuje się jeszcze na dosyć wysokim poziomie (w październiku wzrost o 21,4 proc.), ale to znacznie mniej niż w ubiegłych miesiącach. - Wiele osób urządza teraz mieszkania, ale to źródło popytu wkrótce wygaśnie - zaznacza Mokrogulski.[wyimek]Konsumpcja, obok inwestycji infrastrukturalnych, jest jednym z głównych motorów, które mogą podtrzymać w przyszłym roku wzrost gospodarczy.[/wyimek]
Ekonomiści są zgodni, że w kolejnych miesiącach konsumenci będą żyć coraz oszczędniej. Miernikiem jak duże będą to oszczędności, będzie ich zachowanie w sklepach w grudniu. Jeśli Polscy wydadzą na święta mniej niż w ubiegłym roku, będzie to oznaczało, że bardzo pesymistycznie myślą o przyszłości.
- Pewnym pocieszeniem na przyszły rok i jednocześnie czynnikiem, który spowoduje, że będziemy mieli nieco więcej pieniędzy w portfelach, jest spadek obciążeń podatkowych - zauważa Bielski. Do tego należy dodać dosyć wysoką (szacowaną na powyżej 6,5 proc.) waloryzację świadczeń emerytalnych i socjalnych oraz spodziewany spadek cen paliw i żywności.