Kurczące się inwestycje i oczekiwania – nieco niższa nawet niż w tym roku konsumpcja – powodują, że ekonomiści rewidują też swoje prognozy dotyczące PKB – pod koniec ubiegłego roku byli przekonani, że nasza gospodarka w 2010 roku rosnąć będzie w tempie 4 proc., dziś według ich oceny może to być zaledwie 1,8 proc. Przypomnijmy, że pierwsze oficjalne prognozy rządu mówią o przedziale 0,5 – 1,3 proc. PKB.
Spadek optymizmu ekonomistów można tłumaczyć radykalnym zrewidowaniem ich oczekiwań co do wzrostu dwóch najważniejszych sił pociągowych naszej gospodarki – konsumpcji i inwestycji. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez „Rz” wśród 12 polskich ekonomistów, spożycie indywidualne rosnąć będzie w przyszłym roku w tempie 2,3 proc., podczas gdy dynamika tegoroczna wynieść ma 2,4 proc. W podobnym tempie też kurczyć się będą inwestycje o 5,2 proc. w 2010 roku w porównaniu z 5,4 proc. w tym roku. Nieco w górę drgnie tempo wzrostu wynagrodzeń – w porównaniu z 2009 rokiem tylko o 0,2 proc. – z 3,2 proc. do 3,4 proc. w 2010 r.
[wyimek]4 – 8 proc. PKB może wynieść w 2010 r. deficyt finansów publicznych przy rządowych prognozach PKB i inflacji [/wyimek]
Oczekiwania rynku bardzo się pogorszyły w porównaniu z prognozami przedstawianymi pod koniec ubiegłego roku. Wówczas ekonomiści szacowali, że konsumpcja indywidualna w 2010 roku wyniesie około 3,9 proc. Jak więc widać, ekonomiści zrewidowali swoje szacunki o prawie połowę. To jednak nic w porównaniu z tym, jak bardzo negatywnie oceniają dziś zdolność i chęci firm, jak i państwa, do wydawania pieniędzy na inwestycje. Pod koniec 2008 roku analitycy byli przekonani, że w przyszłym roku nakłady na ten cel będą rosnąć w tempie 7,3 proc.
Dziś największy pesymista – Jacek Wiśniewski z Raiffeisen Banku – uważa, że będą się one kurczyć w tempie 10,3 proc. – Jeszcze parę miesięcy temu nie wiedzieliśmy, jakie tak naprawdę mogą być skutki upadku Lehman Brothers – wyjaśnia ekonomista. – Po świecie przestał krążyć kapitał, co bardzo mocno odczuły też polskie firmy.