Sam pawilon na targach Expo w Szanghaju nie wystarczy. Mam niestety coraz większą pewność, że można było zrobić więcej, by zwrócić uwagę dużych inwestorów na korzyści z lokowania kapitału właśnie u nas.
Całe szczęście, że krajowi przedsiębiorcy, nie oglądając się na władze, potrafią wykorzystać nasze 5 minut na arenie międzynarodowej. Przykład w świat idzie więc od najmniejszych firm, które często są też najbardziej innowacyjne. Często bowiem to ich pomysły i wynalazki później są przejmowane i dalej rozwijane przez duże koncerny. Takie właśnie małe przedsiębiorstwa, rozwijające nowatorskie technologie, powinny powstawać na bazie rodzimego kapitału ludzkiego. Większość z nich upadnie, część przetrwa, a z jednej na kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy wyrośnie polski światowy koncern. Może na miarę Nokii czy Lenovo. Żadna z tych firm nie powstała przecież jako duża zagraniczna inwestycja. Historia fińskiej Nokii zaczęła się w 1865 r. od założonego przez fińskiego inżyniera Fredrika Idestama zakładu przetwórstwa drewna. Lenovo założył Liu Chuanzhi wraz z dziesięcioma kolegami w 1984 r.
Skoro nie stać nas, niestety, na granty dla zagranicznych inwestorów, zróbmy wszystko, by wspierać rodzimy kapitał. To nie żaden nacjonalizm gospodarczy, tylko pragmatyczny kapitalizm. Tak naprawdę robią to wszystkie mądre społeczeństwa, i to od lat – od Francji zaczynając, na Chinach kończąc.