W Zimbabwe Mugabe osiągnął swój cel. Wywłaszczając białych farmerów, sterroryzował ich i zmusił, by przestali wspierać rosnącą w siłę zimbabweńską opozycję, wyrosłą ze związków zawodowych. Mugabe zrujnował rolnictwo kraju, ale zachował władzę i sprawuje ją do dziś. Jego sąsiadowi i koledze po fachu Zumie nie chodzi o dożywotnie utrzymanie władzy; obiecując wywłaszczenia białych farmerów, chce on sobie zapewnić korzystny wynik sukcesji.
Zuma, który w tym tygodniu obchodził 75. urodziny, w grudniu przestanie być przywódcą rządzącej w RPA partii Afrykański Kongres Narodowy (ANC), a w 2019 r., wraz z końcem drugiej i ostatniej prezydenckiej kadencji, złoży urząd szefa państwa. Niewykluczone zresztą, że pożegna się z władzą i prezydenturą jeszcze w tym roku, po zapowiedzianym na początek grudnia zjeździe ANC, podczas którego wybrany zostanie nowy przywódca partii i jednocześnie jej kandydat na następnego prezydenta (szefa państwa wybiera w RPA parlament - Zgromadzenie Narodowe).
Niezliczone gafy, afery i skandale z Zumą w roli głównej sprawiły, że jego przejścia na emeryturę nie mogą doczekać się nawet w ANC, któremu fatalna prezydentura Zumy odbiera zwolenników (w sierpniu ANC, partia Nelsona Mandeli, poniosła prestiżowe porażki w wyborach samorządowych w Kapsztadzie, Pretorii i Johannesburgu). Martwiąc się, że pozbawiony władzy wyląduje na ławie oskarżonych za łamanie konstytucji, nadużycia władzy i afery korupcyjne, Zuma za wszelką cenę usiłuje tak przeprowadzić kampanię sukcesyjną, by nowym przywódcą został ktoś, kto zagwarantuje mu bezpieczeństwo. Na następczynię upatrzył sobie swą byłą żonę Nkosazanę Dlamini-Zumę (byłą minister we wszystkich południowoafrykańskich rządach po 1994 r. i byłą przewodniczącą Komisji Unii Afrykańskiej), a żeby ułatwić jej (i sobie) wygraną, sięgnął po kartę ziemi.
Zrobił to po kolejnym kryzysie politycznym, jaki sam sprowokował, gdy wbrew zagranicznym i rodzimym inwestorom, znacznej części przywódców ANC i ogromnej większości zwykłych obywateli pod koniec marca zwolnił powszechnie szanowanego ministra finansów Pravina Gordhana. Kilka dni później, próbując odzyskać polityczną inicjatywę, Zuma zapowiedział „radykalną transformację gospodarczą".
„Nasi czarnoskórzy rodacy w większości wciąż cierpią biedę i są bardzo rozczarowani tym, że wolność nie przyniosła im poprawy losu" - ogłosił Zuma w przeddzień 23. rocznicy upadku apartheidu. „Całe bogactwo tego kraju wciąż znajduje się rękach niewielkiej grupy ludzi. To się musi zmienić. Zbyt długo nasza polityka finansowa i gospodarcza prowadzona była tak, by podobało się to ekonomistom, wielkiemu biznesowi i zagranicznym inwestorom. Z całym szacunkiem, ale jesteśmy rządem ludowym" – dodał nowy minister finansów Malusi Gigaba.