Choć wszystko zdawało się już w miarę ułożone, rosnąca fala zachorowań zmienia perspektywy dla gospodarki i finansów publicznych. – Dla gospodarki IV kwartał może być bardzo trudny, oczekuję, że PKB spadnie w porównaniu z III kwartałem, większe będą też problemy na rynku pracy – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Na razie mało kto ma takie prognozy, większość ekonomistów wciąż oczekuje wzrostu kwartał do kwartału, ale to kwestia czasu, gdy te prognozy zaczną się zmieniać – uważa Jankowiak.
– Dla budżetu państwa oznacza to słabsze wpływy choćby z podatków – zauważa też Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Druga fala pandemii niesie też dodatkowe koszty bezpośrednie w służbie zdrowia, wynikające choćby z większej liczby testów i większej liczby osób wymagających hospitalizacji – ocenia Dudek.
Czytaj także: Rząd więcej firmom zabierze, niż da poprzez ulgi
Jednocześnie, choć nikt nie dopuszcza możliwości ponownego lockdownu w całym kraju, to zdaniem ekonomistów potrzebne też będzie zwiększenie wydatków na wsparcie biznesu. – Trudno wyobrazić sobie, by było nas stać na wygenerowanie drugiego impulsu fiskalnego w podobnej skali jak wiosną. Finanse publiczne nie mogą sobie na to pozwolić – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Ale pewne elementy tarcz pomocowych, kierowanych selektywnie dla poszczególnych branż czy firm dotkniętych tzw. lokalnym lockdownem, pewnie trzeba będzie ponownie uruchomić – dodaje.
Może chodzić przykładowo o pomoc dla restauracji czy innych punktów usługowych, które będą zmuszone ograniczyć swoją działalność, czy wznowienie zasiłków opiekuńczych w razie zamknięcia przedszkoli czy szkół w jakimś mieście.