Za ustawą głosowało 56 senatorów, a 40 było przeciw. Prezydent Barack Obama zapowiedział, że podpisze ją, jak tylko trafi na jego biuro.
Przyjęciu ustawy o wydatkach rządu USA, podobnie jak w latach poprzednich, towarzyszyło wiele dramatyzmu i walka z czasem, by zapewnić środki na pracę rządu i agencji federalnych, zanim wygaśnie obowiązujące obecnie prowizorium budżetowe.
Niezwykle obszerna ustawa (ponad 1600 stron) wzbudziła kontrowersje i wywołała podziały w obu partiach politycznych. W sobotę głosowanie do późnego wieczora opóźniało, stosując wybiegi proceduralne, kilku senatorów powiązanych ze skrajnie prawicową Partią Herbacianą (Tea Party), którzy żądali poprawki o wycofaniu się Obamy z dekretu imigracyjnego. Dekret ten przewiduje legalizację pobytu w USA ponad 4 mln nielegalnych imigrantów.
Republikański senator Ted Cruz z Teksasu zgłosił zastrzeżenie, że dekret jest niekonstytucyjny. Lider większości Demokratów w Senacie Harry Reid oskarżył go o traktowanie ustawy jako "swojego zakładnika". Ostatecznie nawet partyjni koledzy Cruza masowo zagłosowali za przerwaniem debaty, co umożliwiło poddanie właściwej ustawy o wydatkach rządowych pod głosowanie.
Poza Republikanami z Tea Party przeciwko ustawie głosowała też część Demokratów, zwłaszcza bardziej lewicowych. Krytykowali głównie wprowadzony do niej przez Republikanów zapis o rozluźnieniu pewnych regulacji z reformy rynków finansowych z 2010 roku, która miała zapobiec ponownemu kryzysowi finansowemu. Znana z ostrej krytyki Wall Street senator z Massachusetts Elizabeth Warren powiedziała, że rozluźnienie postanowień reformy pozwoli finansistom ponownie "grać pieniędzmi podatników".