Piotr Patkowski: Deficyt i dług publiczny istotnie wzrosną w tym roku

Założony w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2023–2026 wyższy deficyt wynika z nadzwyczajnej sytuacji – zaznacza Piotr Patkowski, wiceminister finansów. W kolejnych latach ma się jednak zmniejszać.

Publikacja: 25.04.2023 03:00

Piotr Patkowski: Deficyt i dług publiczny istotnie wzrosną w tym roku

Foto: Piotr Waniorek / zelaznastudio.pl

Według ostatniej projekcji Komisji Europejskiej zadłużenie Polski ma wzrosnąć w ciągu dekady do niebezpiecznego poziomu 70 proc. PKB. Przyjmujecie to jako żółtą kartkę ostrzegawczą dla polityki fiskalnej prowadzonej przez rząd?

Nie jest to prognoza KE, a jedynie „symulacja” przy określonych, bardzo silnych założeniach. Widzimy to zupełnie inaczej. Naszym celem jest, i bardzo tego pilnujemy, utrzymanie poziomu zadłużenia poniżej 60 proc. PKB, którą to granicę wyznaczają kryteria z Maastricht dla krajów członkowskich UE. Pomaga w tym również reguła dotycząca państwowego długu publicznego zapisana w naszej Konstytucji. Nawet jeśli nastąpi wzrost długu, co pokazujemy w Aktualizacji Programu Konwergencji na lata 2023–2026, to jego poziom pozostaje bezpieczny z punktu widzenia limitu 60 proc. i wynika głównie z niezbędnych wydatków obronnych.

Do jakiego poziomu dług ma rosnąć?

W APK zakładamy, że w 2023 r. zadłużenie, według metodologii UE, wynosić będzie 50,5 proc. PKB, w 2024 r. – 52,4 proc., w 2025 r. – 53,6 proc., a w 2026 r. – 55,4 proc. W 2026 r. dług będzie więc o ok. 6 pkt proc. wyższy wobec 49,1 proc. PKB w 2022 roku.

Czytaj więcej

„To nie wojna, a system budowany przez PiS może zepsuć polską gospodarkę”

Podkreślę jeszcze raz, przyrost długu nie wynika ze złej polityki fiskalnej, tylko z ekstraordynaryjnych wydatków, takich jak konieczny wzrost nakładów na obronność do 4–5 proc. PKB (wg metodologii krajowej) i na zdrowie – do 7 proc. PKB. Pamiętajmy też, że budżet państwa znajduje się w wymagającej sytuacji związanej z inflacją. Nieprzewidywane dodatkowe dochody z tytułu wzrostu cen już wpłynęły do budżetu, natomiast pojawił się szereg wydatków związanych z inflacją, takie jak wzrost dotacji do FUS-u, waloryzacja świadczeń społecznych, wyższe koszty obsługi długu, choć ten wzrost nie zrealizuje się w ciągu jednego roku, będzie rozłożony w czasie.

Z raportu Komisji wynika jednak, że wzrost zadłużenia do 70 proc. jest nieunikniony. Nasza gospodarka nie będzie rosła już tak szybko, jak dotychczas, skończy się więc możliwość „wyrastania z długu” dzięki wzrostowi PKB.

Po pierwsze, taki scenariusz Komisja zakłada w swoich technicznych symulacjach za mniej więcej pięć–sześć lat. Po drugie, jak już zaznaczyłem, nie jest to prognoza KE, a jedynie „symulacja”. Sama metodologia stosowana przez KE (tzw. analiza stabilności długu – DSA) jest obecnie przedmiotem krytyki wielu państw w ramach trwającej dyskusji o reformie reguł UE. Po trzecie, w naszej prognozie, obejmującej horyzont czteroletni, tego ryzyka nie widać. W APK przewidujemy, że realny wzrost PKB w tym roku wyniesie 0,9 proc. ze względu na spowolnienie gospodarki, w kolejnych latach przyspieszy do 2,8 proc., 3,2 proc. oraz 3 proc. w 2026 r. A jeśli popatrzymy w ujęciu nominalnym, to mamy 12 proc. w 2023, potem 9,4 proc., 7,1 proc. i 6,1 proc. wzrostu PKB. Nie przewidujemy więc dramatycznego zwolnienia tempa rozwoju i nie widać, by przyrost długu stanowił istotny czynnik ryzyka.

Niemniej nawet z APK wynika, że dług Polski będzie przyrastać szybciej niż wartość PKB. To też oznacza spory deficyt. To efekty wzrostu wydatków czy słabszych dochodów?

Jeśli chodzi o deficyt, to nasze prognozy na ten rok są zgodne z konsensusem rynkowym – to 4,7 proc. PKB. To rzeczywiście sporo, ale w kolejnych latach przedstawiony scenariusz zakłada, że będzie on spadać do 3,4 proc. w 2024 r. oraz po 2,9 proc. PKB w 2025 i 2026 r. W 2023 r., oprócz ekstraordynaryjnych wydatków, o których mówiłem wcześniej, mamy także tzw. one-offy, czyli wydatki jednorazowe, np. na tarcze energetyczne, a tu mowa o kwotach rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. Po części pokryć ma to revenue tax od spółek energetycznych, ale jak ten system będzie się bilansował, zobaczymy na koniec roku. Warto tu dodać, że w samym marcu dochody z tej opłaty pokryły wydatki, i jako Ministerstwo Finansów będziemy pilnować, by tak było w kolejnych miesiącach. To dobry sygnał dla inwestorów. Fakt, że w kolejnych latach dług rośnie pomimo spadku deficytu, wynika ze specyfiki metodologii UE (ESA2010), zgodnie z którą w długu już widzimy zwiększone wydatki obronne (płatności), które w deficycie zobaczymy w kolejnych latach.

Czytaj więcej

Ustawa o dochodach samorządów raczej nie przed wyborami

Po stronie dochodów przewidujecie nowe pozycje?

Nie, nie chcemy zwiększać obciążeń Polaków. W tym roku pojawił się revenue tax od spółek energetycznych, natomiast w perspektywie 2024 r. nie przewidujemy nowych działań w zakresie dochodów.

Przewidujecie dodatkowe wydatki ze względu na rok wyborczy?

Zgodnie z metodologią w APK możemy uwzględniać tylko takie wydatki, które są ujęte w obowiązujących ustawach bądź są ogłoszone przez rząd, a rozwiązania są już wystarczająco szczegółowo określone. W związku z tym takie nowe programy jak „bezpieczny kredyt 2 proc.” czy 14. emerytura, która staje się rozwiązaniem na stałe wprowadzonym do budżetu, znalazły swoje odzwierciedlenie w APK.

A dopłaty do zboża?

Jeśli chodzi o dopłaty do zboża, mamy zamiar sfinansować je w dużej mierze z różnego rodzaju przesunięć budżetowych. Być może będziemy mogli też wykorzystać Fundusz Pomocy Ukrainie.

Ministerstwo Finansów już od jakiegoś czasu sygnalizuje, że konieczne jest tzw. zacieśnianie pasa, że nie ma miejsca na nowe programy wydatkowe, zwłaszcza te wyborcze. Planujecie więc w APK jakieś oszczędności?

W APK zakładamy, że w 2024 r. będzie miała miejsce naturalna konsolidacja finansów publicznych wynikająca z wycofania jednorazowych, ekstraordynaryjnych działań (wydatków na wsparcie w obliczu kryzysu energetycznego). Pilnujemy też, by resorty, widząc, że mają pewne luzy wydatkowe, nie próbowały na siłę wydawać pieniędzy. Zawsze też, gdy pojawiają się pomysły na różnego rodzaju nowe programy, tłumaczymy kolegom i koleżankom z innych resortów, gdzie jest granica wydatków. Ale popatrzymy też na to pod innym kątem. Programy niosące nowe wyzwania dla finansów publicznych, które pojawiły się w ostatnim czasie, są z różnych przyczyn naprawdę potrzebne społecznie. Nikt przecież nie kwestionuje tego, że trzeba wesprzeć ludzi, którzy chcą kupić swoje pierwsze mieszkania, a kredyt 2 proc. jest na to dobrą odpowiedzią. Podobnie silne uzasadnienie ma wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami. Inaczej mówiąc, zawsze jako MF pilnujemy dyscypliny finansów publicznych, by wydatki nie rosły nadmiernie, a gdy naprawdę pojawiają się ważne potrzeby, to możemy wykorzystać powstałe w ten sposób bufory.

W tym roku przewidywany wysoki deficyt, na ok. 150 mld zł, można tłumaczyć sytuacją nadzwyczajną. A dlaczego ten deficyt nie zmierza do zera w kolejnych latach?

Bo byłoby to zbyt mocnym zacieśnieniem fiskalnym. Na upartego moglibyśmy prowadzić politykę zerowego deficytu, rezygnując przykładowo z programu wsparcia dla osób fizycznych czy przedsiębiorców związanych z wyższym kosztami energii. Ale te koszty w gospodarce będą musiały być poniesione. Pytanie, czy lepiej, by ponosił je Skarb Państwa, bo on to może zrobić pełniej i taniej, czy lepiej, by brali je na siebie przedsiębiorcy i konsumenci? Deficyt finansów publicznych to zawsze pewna przestrzeń, by zdjąć pewne ciężary z sektora prywatnego. Stąd Komisja Europejska i inne instytucje międzynarodowe, agencje raitingowe itp. nie zalecają zerowego deficytu. Zalecają deficyt umiarkowany, niski, mieszczący się w pewnych ramach, też będąc świadome tego, że w niektórych elementach rola państwa i jego aktywność jest po prostu niezbędna.

Jednak ostanie lata pokazały, że różne szoki i kryzysy gospodarcze mogą przyjść w każdej chwili. I finanse państwa powinny być przygotowane na kolejne „czarne łabędzie” w postaci równowagi budżetowej. A w APK mówicie o sporym deficycie, niemal 3 proc. PKB nawet w 2026 r.

Ale prognozowana ścieżka deficytu jest schodząca. Co więcej, prognozowane przekroczenie deficytu w 2024 r. wynika wyłącznie ze zwiększonych wydatków obronnych. Pamiętajmy, że gdyby nie konieczne wydatki na obronność, Polska nie notowałaby deficytu. Będziemy to pokazywać inwestorom.

Wasze prognozy dynamiki PKB zakładają, że spowolnienie gospodarcze szybko się skończy?

Tak, naszym zdaniem II kwartał będzie okresem, od którego sytuacja powinna zacząć się normalizować, to może być początek powrotu do „normalnego” wzrostu. Oczywiście jesteśmy świadomi różnych ryzyk, cała gospodarka zachodniego świata weszła w okres spowolnienia, ale mamy nadzieję na ożywienie w drugiej połowie tego roku. Ważne, że obecne wyhamowanie aktywności nie powinno przełożyć się na istotne pogorszenie na rynku pracy. Oczekujemy spadku stopy bezrobocia rejestrowanego do 4,9 proc. w 2026 r. z 5,5 w 2023 r.

Jak się będzie kształtować inflacja?

Mniej więcej zgodnie z konsensusem rynkowym i projekcją NBP, w tym roku przewidujemy średnioroczną inflację na poziomie 12 proc., w 2024 r. – 6,5 proc., 2025 r. – 3,9 oraz 3,1 proc. w 2026 r.

Dług publicznych nie jest tym, co was szczególnie martwi. A co jest szczególnie ważne?

Pilnowanie, żeby dług i deficyt mieściły się w bezpiecznych ramach oraz by móc realizować wszystkie zadania państwa polskiego, zarówno w zakresie społecznym, jak i obronnościowym. Z kwestii czysto makrofiskalnych ważna jest wiarygodność na rynkach i zrozumienie naszych argumentów ze strony inwestorów i Komisji Europejskiej. Co zresztą udaje się nam uzyskiwać.

Niezależni ekonomiści zwracają uwagę, że wiarygodność ekonomiczna Polski znacząco się pogorszyła.

Odnoszę wrażenie, że takie stwierdzenia mają działać jak zaklęcie, że jest źle i bardzo źle. Ale proszę wskazać, co się stało takiego, że nasza wiarygodność miałaby spaść. Agencje ratingowe tego w żaden sposób nie potwierdzają, wobec Polski nie toczą się żadne postępowania za naruszenie reguł makrofiskalnych. Co więcej, na tle innych krajów UE Polska wypada dobrze, zwłaszcza pod względem poziomu długu. Ze strony instytucji międzynarodowych kierowane są jedynie zalecenia, by po wyjściu z ekstraordynaryjnych sytuacji związanych z Covid-19 i kryzysem energetycznym konsolidować budżet. I my te zalecenia realizujemy.

Ale jesienią minionego roku doszło do ostrej przeceny polskich obligacji skarbowych, właśnie ze względu – jak twierdzą niektórzy – przez obniżoną wiarygodność.

Ale wówczas wzrosły rentowności nie tylko polskich papierów, ale generalnie obligacji rynków nie w pełni rozwiniętych, ze względów na awersję do ryzyka globalnych inwestorów. Jednak ta awersja szybko minęła. Pamiętajmy, że Polska jest krajem przyfrontowym, więc dla nas było to szczególnie dotkliwe. Popatrzmy, co się dzieje od początku 2023 r., złoty jest jedną ze stabilniejszych i silniejszych walut, rynek długu reaguje tak, jak w innych państwach. Nie widać, by wokół Polski była jakaś panika, czy nawet niepokój rynków finansowych.

Według ostatniej projekcji Komisji Europejskiej zadłużenie Polski ma wzrosnąć w ciągu dekady do niebezpiecznego poziomu 70 proc. PKB. Przyjmujecie to jako żółtą kartkę ostrzegawczą dla polityki fiskalnej prowadzonej przez rząd?

Nie jest to prognoza KE, a jedynie „symulacja” przy określonych, bardzo silnych założeniach. Widzimy to zupełnie inaczej. Naszym celem jest, i bardzo tego pilnujemy, utrzymanie poziomu zadłużenia poniżej 60 proc. PKB, którą to granicę wyznaczają kryteria z Maastricht dla krajów członkowskich UE. Pomaga w tym również reguła dotycząca państwowego długu publicznego zapisana w naszej Konstytucji. Nawet jeśli nastąpi wzrost długu, co pokazujemy w Aktualizacji Programu Konwergencji na lata 2023–2026, to jego poziom pozostaje bezpieczny z punktu widzenia limitu 60 proc. i wynika głównie z niezbędnych wydatków obronnych.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Rząd ma nowy plan na finanse państwa. Będą wyższe podatki?
Budżet i podatki
MF: Od 2025 roku wchodzimy na ścieżkę redukcji deficytu
Budżet i podatki
Naprawa polskich finansów zajmie kilka lat. MF przedstawia tzw. białą księgę
Budżet i podatki
Stan budżetu państwa w spadku po PiS i nowy plan
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Budżet i podatki
Luka VAT skoczyła do 15,8 proc. Runął mit Morawieckiego o cudzie VAT-owskim?