Wstępne wyliczenia resortu finansów pokazują, że z dochodami podatkowymi ogółem nie jest źle – były one o 0,9 mld zł wyższe, niż planowało ministerstwo. Dodatkowo niższe wydatki spowodowane zbyt wolnym wydawaniem środków z Unii Europejskiej sprawiły, że w kasie zostało kolejnych 1,3 mld zł. Tak więc deficyt zamiast 12,3 mld zł najprawdopodobniej po marcu wyniesie 10,1 mld zł, czyli ponad 50 proc. planowanego na cały rok.
Problem polega na tym, że dochody podatkowe były lepsze głównie dzięki wyższej, niż założono, wpłacie z CIT – pod koniec marca firmy zapłaciły podatek za pierwszy kwartał. – Dochody z podatku od towarów i usług są niższe, niż wskazywałyby nasze harmonogramy, ale to jeszcze o niczym nie świadczy – wyjaśniła Elżbieta Chojna-Duch, wiceminister finansów.
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, wylicza, że od początku roku z VAT wpłynęło do budżetu o około 4 mld zł mniej, niż szacował resort finansów. – Jeśli podobna tendencja się utrzyma, łącznie tylko z tego powodu zabraknie w budżecie ponad 20 mld zł – twierdzi ekonomista. – Pewność, czy tak się stanie, będziemy mieli już w maju.
Niedobory z VAT mogą być spowodowane wyższymi, niż przewidywano, zwrotami tego podatku dla firm oraz malejącym popytem na obłożone VAT towary. Przyczyna leży jednak także po stronie rządu, który zbyt optymistycznie wyliczył spodziewane wpływy do budżetu. Szacunki oparł na spodziewanych dochodach w 2008 r., a te w rzeczywistości okazały się o blisko 3 mld zł (2,5 proc.) niższe od planu. Na 2009 r. resort założył wzrost o prawie 10 proc., co w ocenie ekonomistów w obliczu gospodarczego spowolnienia jest mało realne. Po pierwszych trzech miesiącach roku do kasy państwa wpłynęło z VAT około 25 mld zł wobec 27,8 mld zł w tym samym okresie ubiegłego roku.
Zdaniem Mateusza Szczurka, głównego ekonomisty ING, także wpływy z CIT w kolejnych miesiącach nie będą już tak korzystne jak w pierwszym kwartale roku. – Spadająca aktywność firm przełoży się na poziom płaconych przez nie podatków – uważa ekonomista. – Dane o produkcji są dramatyczne, spowalnia sprzedaż, a podnoszenie cen towarów wiązałoby się ze spadkiem popytu. W tej sytuacji firmy będą się decydowały na obniżanie marż. Niższe zyski to mniej pieniędzy z podatków.