W Sejmie trwa debata nad sprawozdaniem z wykonania budżetu za zeszły rok. Głosowanie odbędzie się jutro, w piątek rano. Tylko kluby PO i PSL zadeklarowały, że poprą wniosek o udzielenie absolutorium dla rządu.
Krystyna Skowrońska z Platformy Obywatelskiej zauważyła, że omawiając wykonanie ustawy budżetowej za zeszły rok, należy wziąć pod uwagę czynniki zewnętrzne, jakie panowały w gospodarce światowej: kryzys na rynkach finansowych, w wyniku którego polski dług publiczny się zwiększył. Wskazywała, że wzrost ten był jednak jednym z najniższych w UE. - W całej UE dług w tym czasie wzrósł aż o 23,5 proc. PKB. U nas wzrósł dług publiczny o 5,8 proc. PKB - powiedziała.
Poseł Jan Łopata z PSL wskazywał, że skumulowany wzrost polskiej gospodarki w latach 2007-11 przekroczył 15 proc. - Polska gospodarka po raz kolejny charakteryzowała się w ubiegłym roku dużą odpornością na światowe i europejskie niedobre zawirowania – przypomniał.
Beata Szydło (PiS) w imieniu swojego klubu złożyła wniosek o nieudzielenie absolutorium rządowi za wykonanie budżetu. Posłanka mówiła o dużym zadłużeniu Polski, które w stosunku do 2007 r. było o 300 mld zł wyższe. Dodała, że oznacza to, iż każdy Polak ma dług w wysokości 22 tys. zł. - Na politykach Platformy i PSL te kwoty nie robią wrażenia, ponieważ wasi znajomi, krewni, koledzy zarabiają o wiele więcej w spółkach Skarbu Państwa, agencjach - dodała posłanka PiS Szydło. Według niej księgowość można kształtować kreatywnie, ale rzeczywistości się nie da. Jaj zdaniem pieniędzy brakuje na wszystko: na szpitale, na posterunki policji, na wypłatę wykonawcom autostrad. - Wykonanie budżetu polega nie tylko na tym, co znajdujemy w sprawozdaniach, ale jest to cała polityka finansowa państwa, którą prowadzi rząd w ciągu roku i w jaki sposób dba o swoich obywateli. Wy koncentrujecie się na zestawieniach i słupkach - zarzuciła rządowi i koalicji.
Zdaniem posła Janusza Palikota (Ruch Palikota) rząd wprawdzie prowadzi działania zmierzające do ograniczenia deficytu, jednak także dławi konsumpcję wewnętrzną i utrzymuje fikcje związaną ze wzrostem PKB. Jego zdaniem fikcja polega na tym, że gospodarka rośnie, ale nie przekłada się to na poprawienie standardu życia obywateli. Zarzucił też, że na wzroście polskiego długu publicznego bogacą się tylko rynki finansowe i sektor bankowy: - W imię, jakich wartości neoliberalnych uparliśmy się, by nie dyskutować w ogóle na ten temat, czy rynki finansowe mają prawo, czy my się zgadzamy na to, by bogaciły się kosztem każdego z nas? - pytał Palikot.