Rząd może nawet o połowę zrewidować przewidywane dotąd tempo rozwoju gospodarki w przyszłym roku (z 2,9 proc.) – ocenił wczoraj Dariusz Filar z Rady Gospodarczej przy Premierze. Nie dziwi to wcale ekonomistów: coraz częściej szacują oni, że w 2013 r. 2-proc. poziom będzie dobrym rezultatem po 2,5–2,7-proc. w tym roku. Ale przyznają, że istnieje poważne ryzyko, iż prognozę przyszłoroczną trzeba będzie rewidować jeszcze mocniej w dół do ok. 1,5 proc.
Polityczne ograniczenia
Zdaniem analityków założenie 2,9-proc. wzrostu to wariant optymistyczny, realistyczny to właśnie 1,5–2-proc., a pesymistyczny poniżej 1 proc. Jednak, jak wynika z informacji „Rz", resort finansów nie zdecydował jeszcze, jaki poziom przyjmie przy konstruowaniu przyszłorocznego budżetu.
– Pod koniec sierpnia poznamy nowe założenia dla budżetu na przyszły rok, ale to nie oznacza, że od razu wskazane będą dostosowania, jakie zamierza wprowadzić rząd. Te poznamy później już przy prezentacji całego projektu – przewiduje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów, który współpracował z ministrem Jackiem Rostowskim. – Minister finansów nie lubi przedstawiać potencjalnych scenariuszy rozwiązań, jeśli nie są konieczne – tłumaczy Gomułka. Spodziewa się, że rząd będzie się starał przedstawić propozycje poprawiające kondycję finansów publicznych, ale takie, które nie będą obarczone dużym ryzykiem politycznym. Stąd najprawdopodobniej zaostrzenie kryteriów przyznawania zasiłków chorobowych czy innych świadczeń. I co martwi ekonomistę – zamrożenie inwestycji publicznych.
2,9 proc. wzrostu PKB w II kwartale spodziewają się ekonomiści, w lipcu stawiali na ponad 3 proc.
Zapytany wprost spodziewa się, że rząd nie obniży zgodnie z planem stawek VAT od 2014 roku.